Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 30 września 2013

"Jesień, jesień, jesień.
Złote liście spadają w dół.
Jesień, jesień, jesień.
Marcin znalazł tylko liścia pół".
A my zaliczamy grzybobrania, jedno po drugim. Tym razem było lepiej, niż ostatnio. Mieliśmy więcej pomocników i wszyscy zbieraliśmy do naszego koszyka. Dziękujemy! Liści w lesie co niemiara (nie wiem, gdzie ten Marcin szukał liści). A z grzybów to najwięcej było trujaków, cała masa. Piękne przy tym niemożliwie. Las cały piękny i pachnący. Lubię spacery po lesie. Fajna jest słoneczna jesień!
Trujaki cudaki


Trafiło się też i kilka takich okazów

piątek, 27 września 2013

Szpital przesunięty (nie pytajcie na kiedy), zaliczka wpłacona, więc mogę śmiało szykować się na turnus. Muszę tylko być zdrowa, bo inaczej kiszka. Pogoda do bani i tatko smarka. Trzeba uważać, by nas nie pozarażał. W przedszkolu też nie ma kompletu, ale ja jakoś się na razie trzymam. Mój nos może nie jest w 100% czysty, ale daje radę. No cóż, "jesień idzie, nie na to rady". Ale nie martwcie, kiedy będę na turnusie, musi być pogoda. Czekam na polską złotą jesień. Na pewno się jeszcze pojawi. Musi! (Już jakby widać prześwity słońca). Będzie dobrze.

wtorek, 24 września 2013

Ostatnio tyle się dzieje u nas, że na prawdę nie nadążam. Ruszyło moje przedszkole i Ali szkoła, w planach kontrola w szpitalu na neurologii. A tu niedawno zadzwonił telefon i pani w słuchawce namawia nas na turnus rehabilitacyjny. Miałam zarezerwowany termin na styczeń z dopiskiem na listę rezerwową na październik. I co? Okazuje się, że mogę jechać już niebawem. No i chyba pojadę. Lepiej teraz, niż w środku zimy. Chyba. Okaże się, jak pojadę. Tym razem sama z mamą i w inne miejsce. Naprawdę w tym roku ruszyłam ostro z kopyta. Ze styczniowym terminem zobaczymy. Turnusowa orka na ugorze naprawdę jest niezastąpiona. A kontrola na neurologii nie zając, nie ucieknie, (choć nie ukrywam, chciałabym mieć to za sobą). Jazda jest szybka. Zwracam uwagę: jedzie kto? Hanna Hosanna, nie byle kto!
 Bliskie spotkania 3-go stopnia
- Agamusia i Panna (Mało Zwinna) Zwinka

czwartek, 19 września 2013

Z pomocą pani Emilki wykonałam swoją pierwszą w życiu pracę plastyczną, tytuł: Jeż. Jak dotąd, wszyscy podziwiali tylko moje prace w temacie Paw, a tu niespodzianka. Kiedy pani Emilka obwieściła mamie tę informację, to mama myślała, że to taki żart i zaraz dostanie prześcieradło do prania. Raz już tak było, kiedy poplułam trochę legowisko po jedzeniu. Na szczęście panie nauczyły się, że po jedzeniu nie wolno mnie kłaść i póki co, prałyśmy tylko raz.
Od poniedziałku znowu zmiana. Musiałam odejść od pani Emilki. Została utworzona nowa grupa maluchów takich, jak ja. W związku z tym zmieniły mi się opiekunki i salka. Mojej docelowej wychowawczyni na razie nie ma, bo choruje, ale jest już stała asystentka. Chwilowo jest zastępstwo, więc jeszcze do końca nie wiem z kim będę się codziennie spotykać. Polubiłam już panią Emilkę i mimo, że nie mam z nią zajęć, to widujemy się co rano w świetlicy. Potem idę do mojej sali i zaczyna się akcja. Poznałam już ciocię logopedkę, fizjoterapeutkę, katechetkę, ciocię od psów i inne. Trochę tego nie ogarniam i nie pamiętam ich imion. Tu naprawdę dużo się dzieje. Muszę przyznać, że powoli się adaptuję i zaczyna mi się to podobać. Rano wstaję bez większych problemów i choć nie zawsze wychodzę z domu najedzona, chętnie wsiadam do wozu i wio do przedszkola. Mama zawsze daje mi drugie śniadanie do plecaka i ciociunie mnie dokarmiają. Starają się.

sobota, 14 września 2013

No i ruszyłam z przedszkolem na całego. Pobudka o siódmej (w ekstremalnych sytuacjach o 6.30), jedzenie, ubieranie, plucie i bekanie i wyjazd z domu. Bywa, że wychodzę nawet wcześniej, niż Alka (ona ma kilka dni na późniejszą godzinę). A mama przychodzi po mnie dopiero koło trzynastej. Dzielna jestem, nawet zjadam to, co mi mama nagotuje poprzedniego dnia. Trochę pluję i nie zawsze wszystko, ale jem.
W tym przedszkolu nie jest tak źle. Stale się ktoś mną zajmuje. Będę miała tam masę zajęć. Potrzebuję nowe skierowanie do Ośrodka Rehabilitacji Dziennej.  W związku z tym muszę się pożegnać z moim starym ośrodkiem. Trochę szkoda, ale może i dobrze się stało, bo tam jest straszny Meksyk. Rehabilitanci oraz lekarze przychodzą i odchodzą, a pacjent jest tam tłem. Teraz będę miała wszystko w jednym miejscu, łącznie z rehabilitacją, karmieniem, muzyką i tuleniem. I tak to moje życie uległo radykalnej odmianie. Nie tylko moje, nasze życie, całej rodziny. Wszystko się pozmieniało. Na razie wygląda, że na lepsze. Oby tak dalej. Ważne tylko, żebyśmy zdrowi byli :D
Dmuchawce, latawce, wiatr...
no i pies, a właściwie suka Azuka

sobota, 7 września 2013

Będą łuski. Odlewy zrobione. Wszystko, co trzeba pan zanotował, wybrałyśmy kolory i czekamy na telefon. Potrzebne będzie jeszcze zlecenie od lekarza na dofinansowanie, ale sprawa już rusza. Dziękuję pani Kasi za zorganizowanie tego spotkania i za to, że przy mnie była. Dzięki niej będę miała dokładnie to, czego mi potrzeba. Za jakieś dwa tygodnie firma ma się odezwać i wtedy trzeba będzie jeszcze pojechać do nich na ewentualne poprawki. Fajnie, że będę miała nowe butki, choć czuję, że nie będą zbyt wygodne, przynajmniej na początku. Moje stopki już się lekko powykręcały i pewnie będą stawiać opór bucikom. Wiem, że takie ortezy potrafią mocno otrzeć nogę, aż do ran. Mam nadzieję, że moje kopytka będą oszczędzone.
Pobieranie odlewów gipsowych

czwartek, 5 września 2013

Pierwsze dni w przedszkolu za mną. Nie jest to zwykłe przedszkole, ale coś na ten kształt dla dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym. W mojej grupie jest czworo dzieci i dwie panie (wychowawczyni i pomoc). Salka mała, ale w drugim półroczu podobno ma się to zmienić. Pani Emilka (moja nowa opiekunka) jest bardzo odważna. Śmiało się mną zajęła i mówiła mamie, żeby się nic nie martwić, bo się tu mną dobrze zopiekują. Mam tam mieć podobno różne zajęcia. Ma być rehabilitacją, logopeda, dogoterapia i inne atrakcje. Będą też mnie karmić drugim śniadaniem. Powodzenia! Mama ma mnie zostawiać i sobie iść. No nie wiem, czy będę chciała tam być bez mamy. Pierwszy dzień jeszcze była ze mną. Co prawda latała, podpisywała różne dokumenty i wypełniała jakieś ankiety, ale była w pobliżu. W drugim dniu byłam krótko, ale sama. Dzisiaj już byłam sama i to bite 3 godziny. Mamie trochę było przykro, że nie jestem w zwykłym przedszkolu, lecz w takim ośrodku. Mamy nadzieję jednak, że pobyt w nim wyjdzie mi na dobre. Zastanawiam się tylko, kiedy dopadnie mnie pierwsza infekcja. Wydaje się to być nieuniknione. Oby nie szybko i nie za często. Ale na pewno się to zdarzy. Wszak wszystkie maluchy to smarkaluchy ;-)
Jutro nie idę do przedszkola. Będę miała spotkanie w sprawie łusek. Wezmą ode mnie miarę i będą robić mi stabilizatory stawów skokowych. Znalazła się jakaś firma ortopedyczna we Wrocławiu i nie będę musiała jeździć po żadnych Łodziach czy Korfantowach. Fajnie. Ciekawe, ile będę czekała na te ortezy? Przydadzą mi się do pionizowania i zapobiegną wykrzywianiu stópek, co powoli już następuje. Póki co, obuwie noszę bardziej w calach dekoracyjnych. Jutro się wszystkiego dowiem. Do jutra!
Ach jooo! - pozdrowienia od krecika.

poniedziałek, 2 września 2013

Słuchajcie, dostałam się na te zajęcia rewalidacyjno - wychowawcze!
Wcześniej nie było dla mnie miejsca, ale niespodziewanie zadzwonił telefon i się okazało, że jest. Już byłam pogodzona z zaistniałą sytuacją, a tu jak grom z jasnego nieba, taki news. W piątek był telefon, a dzisiaj miałam się stawić na rozpoczęcie roku. Zacznę go z lekkim poślizgiem (sprawy organizacyjne). Bardzo jesteśmy ciekawi, co tam ze mną poczną i jak to wszystko będzie wyglądać. Niezły się tydzień szykuje. Ala idzie do szkoły, a ja do "przedszkola". Ale czad! Rewolucja na całego.
Ostatnie dni wakacji (w rydwanie dwuosobowym)