Pierwsze dni w przedszkolu za mną. Nie jest to zwykłe przedszkole, ale
coś na ten kształt dla dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym. W mojej
grupie jest czworo dzieci i dwie panie (wychowawczyni i pomoc). Salka
mała, ale w drugim półroczu podobno ma się to zmienić. Pani Emilka (moja nowa
opiekunka) jest bardzo odważna. Śmiało się mną zajęła i mówiła mamie,
żeby się nic nie martwić, bo się tu mną dobrze zopiekują. Mam tam mieć
podobno różne zajęcia. Ma być rehabilitacją, logopeda, dogoterapia i
inne atrakcje. Będą też mnie karmić drugim śniadaniem. Powodzenia! Mama
ma mnie zostawiać i sobie iść. No nie wiem, czy będę chciała tam być bez
mamy. Pierwszy dzień jeszcze była ze mną. Co prawda latała, podpisywała różne
dokumenty i wypełniała jakieś ankiety, ale była w pobliżu. W drugim dniu byłam krótko, ale sama. Dzisiaj już byłam sama i to bite 3 godziny. Mamie trochę było przykro, że nie jestem w zwykłym
przedszkolu, lecz w takim ośrodku. Mamy nadzieję jednak, że pobyt w nim
wyjdzie mi na dobre. Zastanawiam się tylko, kiedy dopadnie mnie
pierwsza infekcja. Wydaje się to być nieuniknione. Oby nie szybko i nie
za często. Ale na pewno się to zdarzy. Wszak wszystkie maluchy to
smarkaluchy ;-)
Jutro nie idę do przedszkola. Będę miała spotkanie w sprawie łusek. Wezmą ode mnie miarę i będą robić mi stabilizatory stawów skokowych. Znalazła się jakaś firma ortopedyczna we Wrocławiu i nie będę musiała jeździć po żadnych Łodziach czy Korfantowach. Fajnie. Ciekawe, ile będę czekała na te ortezy? Przydadzą mi się do pionizowania i zapobiegną wykrzywianiu stópek, co powoli już następuje. Póki co, obuwie noszę bardziej w calach dekoracyjnych. Jutro się wszystkiego dowiem. Do jutra!
|
Ach jooo! - pozdrowienia od krecika. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz