Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

piątek, 8 września 2017

No i już.
Neurologia zaliczona. Szybko poszło. Niezapowiedzianie szybko. Z prędkością wręcz super torpedy. W jeden dzień przyjęcie, na następny rezonans magnetyczny i w kolejny badanie EEG. No i oczywiście badania krwi, w których wyszedł zbyt niski poziom leku przeciwpadaczkowego. Dawka została więc zmieniona i czekam na efekty w postaci uspokojenia napadów. Tempo, przyznacie, satysfakcjonujące. I wszystko byłoby super, gdyby... Gdyby nie to, że w tzw. międzyczasie popsuła się mama!!! Wieczorem, usypiając mnie, tak niefortunnie się podniosła (oczywiście łącznie z moim czternastokilogramowym balastem), że złapała ją rwa kulszowa, a właściwie udowa. Jak się szybko podniosła, tak szybko padła. I już nie wstała. Bardzo cierpiała (i cierpi nadal). Tak bardzo, że nie mogła się mną zajmować i musiał w nocy przyjechać tata z pomocą. I tak to było, że ja z tatem rezydowałam na neurologii dziecięcej, a mama walczyła o przetrwanie na SOR. Dali jej tam leki przeciwbólowe, przeszła serię badań, dostała diagnozę, receptę, wytyczne i czas było się żegnać ze szpitalem. I ja również musiałam się pożegnać w przyspieszonym tempie, bo nic tam po mnie, bez mamy, a tata musi przecież wracać do pracy. Wypis będzie gotowy po niedzieli. Mam nadzieję, że w mojej głowie po rezonansie nie będzie żadnych nowych rewelacji. A EEG? Tam, przy takich, jak moje, uszkodzeniach mózgu zapis nigdy nie będzie dobry. Podsumowując, ze mną jest raczej wszystko ok. Muszę tylko osiągnąć odpowiedni poziom leku i czuję, że będzie dobrze. Z mamą niestety jest gorzej. Bardzo cierpi. Na razie bierze leki i czekamy na poprawę. Staram się być grzeczna, żeby nie musiała przy mnie zbyt wiele robić, ale wiecie jak jest. Sytuacja jest trudna. Nie wiem też, kiedy ruszę ze szkołą, bo mama musi mnie z niej odbierać, a na razie ledwo robi parę kroków po pokoju. A moja operacja bioder? Na tę chwilę, to wielki znak zapytania. Termin za trzy tygodnie. Na razie nie wygląda to dobrze, ale bądźmy dobrej myśli. A co przyniesie jutro? Zobaczymy. Trzymajcie kciuki za mamę, bo baaardzo się przydadzą.