Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

środa, 26 września 2012

Chyba strzelę sobie Botox.
Oczywiście nie na zmarszczki. Moja fizjoterapeutka zasugerowała, że mogłoby mi to pomóc ruszyć do przodu.  Botox to inaczej toksyna botulinowa, którą wstrzykuje się w mięśnie, aby obniżyć ich napięcie (więcej info). Poczytałyśmy trochę i chyba się zdecydujemy. Trzeba będzie się położyć na oddział na chwilę, żeby mnie ostrzyknęli. Mama musi jeszcze pogadać z panią doktor, która to robi i ewentualnie się umówić. Ciekawe, czy mi to pomoże?
Zawsze można spróbować. 

poniedziałek, 24 września 2012

W sobotę byliśmy się trochę pogościć u naszych krewnych. Wesoło było, że ho-ho. Bliźniaczki + Alka + ja + cała reszta = wielkie zamieszanie. A to, to ja lubię. Towarzystwo, rumor, zamieszanie to jest to. Wtedy się coś dzieje.
Na co dzień tylko mama i po południu tata z Alką. Wakacje się skończyły i wizyty (co prawda nieliczne) też. W ogóle to  zauważyłam, że znajomi coraz mniej nas odwiedzają. W pierwszym roku wizyt było sporo (z ciekawości?), w drugim trochę mniej, a teraz to już tylko sporadycznie. Rodzice też to widzą. Rzadko ktoś wyrazi chęć odwiedzin. A przecież ja nie gryzę (no, może czasami kogoś w szyję). Zastanawiamy się, czemu tak się dzieje. Czy znajomi się mnie boją, czy nie chcą przeszkadzać, czy też po prostu nie chcą mnie znać?
Kiedy mama dziękuje komuś za wpłatę na subkonto (o ile to jest możliwe), to zawsze zaprasza do nas. Niestety, zwykle kończy się na tym, że ten ktoś "kiedyś wpadnie". I tyle. Teraz widzę, jak zamyka się świat ludziom chorym. A przecież choroba, czy wypadek może przytrafić się każdemu. Tylko, że nikt zdrowy o tym nie myśli. Może to i lepiej. Po co zawracać sobie głowę. Wystarczy odliczyć 1% i spać spokojnie. Dobre i to. Dziękuję. Spokojnej nocy!
Tak wesoło było! Taaak!

piątek, 14 września 2012

Neurologopeda - kto to taki?
To pewna miła pani, z którą zaczęłam się spotykać.
Po co?
Nie zapowiada się, abym szybko zaczęła mówić, a jednak będę się z nią widywać częściej. Nie lubię jeść z łyżeczki, nie ściągam jedzonka, jak należy i jem ciapy w różnych smakach. Mama wszystko mi miksuje i zjadam z butelki. Nasze próby karmienia łyżeczką zawsze kończyły się klapą. Mama więc
(za namową mojej rehabilitantki) umówiła mnie na randkę z tą właśnie panią. Wydawało się nam, (po wcześniejszych spotkaniach z innymi logopedkami), że będzie się ona zajmować moją buźką. A tu niespodzianka! Zupełnie jej nie interesował mój aparat gębowy. Zebrała wywiad i zajęła się mną w całości. Pokazała mamie, jak mnie sadzać, jak masować z naciskiem na wszystkie mięśnie i stawy. Mówiła, jak bardzo ważny przy karmieniu jest układ miednicy i takie różne ciekawostki. Mama robiła duże oczy. Teraz już wiemy, czym różni się neurologopeda od zwykłego logopedy. Te wszystkie zabiegi mają mi pomóc nauczyć się jeść poprzez oddziaływanie na całe ciało. Przypomina to na tę chwilę rehabilitację ruchową, ale ma nas doprowadzić do innego celu. Będę się uczyć prawidłowo oddychać i przełykać. A potem (oby) poprawnie jeść pokarmy stałe. Następne spotkanie za ok. miesiąc. Musimy trochę poćwiczyć według zaleceń, a potem zobaczymy, co będzie dalej.

poniedziałek, 10 września 2012

Mój wózek-przyczepka działa! Wczoraj była próba generalna. Było całkiem nieźle. Trochę rzucało, ale się podobało. Wszyscy byli baaardzo zadowoleni. Alka się przyczepiła do taty, a ja do mamy. Oczywiście były też zamianki. Niebawem powtórka z rozrywki. Mam nadzieję, że jesień będzie piękna i długa. Zakup tego wózka był naprawdę strzałem w 10-tkę. Cieszę się, że go mam.

czwartek, 6 września 2012

Hurrra, mam już jednego górnego kła! Jest ostry jak szpilka. Drugi jeszcze siedzi i się nie wynurza. Ale to nie wszystko, jeśli chodzi o stan mojego uzębienia. Przy okazji któregoś z kolei mojego darcia paszczy, na jaw wyszły nieoczekiwanie dolne piątki. Wyglądają jakby zaraz miały się przebić. Tak więc mój brak dobrego humoru znalazł wyjaśnienie. Kumulacja w ząbkowaniu! Superrr, nie polecam.
Mama się trochę zdziwiła, ale jakby nie patrzeć to mam już 2 i pół roku, więc nadszedł czas i na piątki. Muszę jeszcze trochę wytrzymać, żeby to dziadostwo ze mnie powychodziło i będzie spokój. Ząbki szorujemy codziennie i musimy o to bardzo dbać, bo jak się wda próchnica, to jak nic będzie znieczulenie ogólne. Tego bardzo nie lubimy. Szczotkujemy więc, i przyznam, że nawet to lubię.
Mmm, smaczne są te pasty do zębów.
Gdyby ktoś chciał zerknąć, jak to się ma w czasie, to proszę:

 http://m15.m.staticedi.com/c/0a5/4e87c_m_950_600_0_0_0_0_0_0_0_0a546317a9bf8eebeb6c037d5836a948.jpg
 A komu jeszcze zęby nie wyszły, temu życzę jak najmniej bolesnego ząbkowania.