Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

Choróbska, przypadłości i inne niefajności

Poniżej znajdziecie informacje o tym, co mnie dręczy, męczy i żyć nie daje (wczoraj i dziś).
Same nieprzyjemne sprawy. Cóż, takie już moje życie. Mało przyjemne.

Wylewy krwi do mózgu
Makabrycznie brzmi. Szczególnie, gdy mają miejsce w główce 750-gramowego dziecka. O mojej głowie piszę, niestety. Miałam okołoporodowe wylewy dokomorowe III/IV stopnia (w skali I-IV). Mój obecny stan, jest tego właśnie konsekwencją. Uszkodzona centrala, temat rzeka. Można o tym poczytać tutaj.

Retinopatia wcześniacza
Większość wcześniaków, tych wczesnych szczególnie, miała do czynienia z tą przypadłością. Nie wykształcone jeszcze oko zaczyna patrzeć i dzieją się w nim różne złe rzeczy. Odkleja się siatkówka, którą muszą przykleić laserem, by uratować wzrok. Ja miałam dwa takie zabiegi na oba oczy. Swego czasu strasznie często bywałam w poradni retinopatii wcześniaczej, by kontrolować rozwój sytuacji. Zdarza się, że retinopatia się wycofuje i nie trzeba wykonywać laseroterapii. Moja się nie cofnęła i musiałam przejść zabieg (nawet x2). Po zakończeniu leczenia retinopatii oba oczy mam z wadą wzroku +4. Po kolejnych konsultacjach okulistycznych okazuje się, że problem mojego widzenia, a raczej nie widzenia, nie leży w oczach, lecz w mózgu. Obecnie niby moje oczy coś widzą (światło na pewno), ale mózg tego nie przetwarza. W głowie mam jeszcze małe coś, co koliduje z ośrodkami wzroku - wodogłowie pokrwotoczne.

Wodogłowie pokrwotoczne
Niestety, jak były wylewy krwi do mózgu, to zwykle pojawia się wodogłowie. Im wyższy stopień wylewów, tym większe wodogłowie. Powstaje w czaszce nadmiar płynów mózgowych i robi się bardzo nieciekawie. Bywa, że tych płynów stale przybywa, ciśnienie wzrasta i trzeba się tego pozbyć. Wtedy musi interweniować neurochirurg. Wstawia zastawkę i płyny zostają odciągane. Szczegółów nie znam, bo na szczęście moje wodogłowie nie postępuje i płynów nie przybywa. Udało mi się uniknąć tego zabiegu, więc żyję sobie jakoś ze swoją bańką w głowie i nie zgłębiam tematu. Mama jest pełna obaw, czy ten stan nie ulegnie zmianie i dlatego przy każdym rezonansie magnetycznym konsultuje mnie neurochirurg. Póki co, spokój. Jest jak jest i nikt tego ruszać nie chce. Chociaż, gdyby kiedyś może doszło do interwencji neurochirurgicznej, to może "przejrzałabym na oczy". Jak nam to kiedyś tłumaczyła pani neurolog, to nieszczęsne wodogłowie bowiem koliduje z moimi ośrodkami wzroku w mózgu.

Dysplazja oskrzelowa - płucna
Było, minęło. Na tę przypadłość musiałam być inhalowana sterydem o nazwie Pulmicort. To straszne paskudztwo, ale lekarstwo na dysplazję. Trochę się tego nawdychałam. Na szczęście choroba się wycofała i nie muszę już go przyjmować. Moje płuca jakoś sobie radzą same. Do poczytania tutaj.

Drożny przewód Bottala
Oczywiście miałam zamykany ten przewód. Jest to takie połączenie łączące tętnice płucną z aortą. Normalnie, dzieciom urodzonym o czasie zamyka się sam. Ja niestety musiałam przejść zabieg. Ale zamknęli mi ten przewód i od tamtej pory jest wszystko OK. Zawsze będąc w jakimś szpitalu mam przy sobie  takie zaświadczenie z kliniki kardiologii, mówiące o tym, że klips zamykający przewód (jakiś stop metali) nie koliduje z badaniem rezonansu magnetycznego. No i mam jeszcze piękną pamiątkę w postaci mega blizny na pół lewego boku pod pachą. Chcesz wiedzieć więcej o Bottalu? Czytaj.

Mózgowe porażenie dziecięce (MPD)
Straszna choróbsko, które nie pozwala normalnie żyć. Ta choroba ma wiele postaci. Może porazić nogi lub ręce, prawą lub lewą stronę ciała, albo całość. Poraża nie tylko te mięśnie, dzięki którym się poruszamy, często dopada też inne układy (tak nam tłumaczyła pewna gastroenterolog). U mnie układ pokarmowy. Tam też są mięśnie, o których nikt nie myśli, dopóki nie zaczną szwankować. Mi przypadły w udziale właśnie kłopoty z normalnym przyjmowaniem pokarmów oraz porażenie czterokończynowe obustronne, czyli klapa na całej linii zaręczynowej. Nie radzę sobie ze swoim ciałem. Nie ogarniam jedzenia, siedzenia, stania, rąk (chwytania), nóg, pleców i głowy. Totalny out of control.

Refluks żołądkowy
O tej jednostce chorobowej słyszał pewnie każdy. Lekko nie jest, ale z tym jeszcze idzie żyć. Kiedyś leki, a dziś odpowiednia dieta i kilka żelaznych zasad ułatwiają znacznie sprawę. Dla mnie najważniejsze to: nie jeść za dużo na raz, zero cukru (jem ewentualnie ksylitol), zero mleka, jak najmniej glutenu w jadłospisie i równie ważne: nie kłaść mnie po jedzeniu, a jeśli już trzeba, to nigdy zupełnie na płasko. Po jedzeniu muszę sobie porządnie odbić (często niejednokrotnie) i czasem wypluć ewentualny nadmiar jedzenia. Najlepiej, kiedy zaraz po karmieniu ktoś mnie ponosi, żebym była całkowicie wyprostowana lub ze mną posiedzi. Wtedy to gazy mają szansę ze mnie wyjść, a posiłek może trafić w miejsce przeznaczenia, czyli do żołądka. Potem mogę już siedzieć i trawić w spokoju sama.
Edit:
W styczniu 2018 roku przeszłam zabieg fundoplikacji i refluks już mi nie dokucza (czytaj: link).

Spastyczność
Słowo nieodłącznie związane z MPD. Spastyczność to nagłe, mimowolne skurcze mięśni. Czasem powodowane jakimś bodźcem, a czasem ot tak, po prostu lubią się spiąć. Im większa spastyka, tym większy ból. Jak spastyk jest nie ćwiczony, to ta spastyczność prowadzi do przykurczy mięśni i potrafi nawet ciało powykrzywiać. Ból jest wtedy na tyle uciążliwy, że trzeba te mięśnie podcinać operacyjnie.

Botulina
Botulina (inaczej mówiąc botox, toksyna botulinowa lub jad kiełbasiany) to taki środek, który powoduje zwiotczenie mięśni. Kto nie słyszał o botoxie? Jedni celują nim w usta, inni w zmarszczki. Ja stosuję go tak, że robią mi zastrzyki w te najbardziej spięte mięśnie i wtedy one "puszczają" i żyje się łatwiej. Po takim zabiegu wskazana jest intensywna rehabilitacja, żeby mięśnie rozćwiczyć i nauczyć je prawidłowych zachowań. Niestety, taka botulina nie trzyma długo. Najlepsze efekty są widoczne przez maksymalnie trzy miesiące, a potem spastyka zaczyna z powrotem narastać. Zabiegi trzeba powtarzać. Ja jestem ostrzykiwana średnio co pół roku. Jestem już po kilku strzałach i muszę tu zwrócić uwagę, jak ważna jest ich celność. Lekarz (u mnie pani doktor neurolog) musi przebić się przez skórę (bywa, że omijając jakieś narządy wewnętrzne) i wycelować dawką leku w wybrany mięsień. Jeśli nie trafi, efektu nie będzie. Toksyna się rozejdzie i znowu trzeba będzie czekać pół roku, żeby się oczyścić i móc podać kolejną dawkę. Jak sama nazwa wskazuje, toksyna to nic dobrego. Jednak w moim przypadku, to tzw. mniejsze zło. Jeśli nie botulina, to fibrotomia, taki mam wybór.

Fibrotomia
Kolejny zabieg powodujący poprawę pracy mięśni. Polega on na podcięciu wybranych mięśni. Spastyczne mięśnie już wtedy nie stawiają oporu i można np wyprostować rękę, czy nogę. Jest możliwość, by wówczas przy intensywnej rehabilitacji nauczyć się np chodzić. Jest to jednak zabieg nieodwracalny i stosuje się go zwykle wtedy, gdy ćwiczenia nie przynoszą efektów, kiedy przykurcze stają się bardzo uciążliwe. Ja na razie zostaję przy botulinie, jestem jeszcze do wyćwiczenia i nie chcę się ciąć. Najzwyczajniej w świecie boję się tego. Być może kiedyś przyjdzie czas, bym i ja poddała się fibrotomii. Jednak jeszcze nie dziś.

SDR czyli selektywna rizotomia grzbietowa
No, to już grubsza sprawa. Konkretna operacja. Stach się bać. Myślę jednak, że prawidłowo wykonana może przynieść dużo dobrego.

Padaczka (epilepsja)
To jest dopiero wredna choroba. Jej objawów jest mnóstwo. Od mrugania okiem, czy delikatnych, ledwo wyczuwalnych skurczy mięśni po klasyczny napad z drgawkami i ślinotokiem. Bywa też tak, że nie ma widocznych napadów, a zapis pracy mózgu (eeg) jest tragiczny. I żeby to się jeszcze dało normalnie leczyć, to byłoby fajnie. Często padaczka jest lekooporna. Znaczy to, że nie daje się dobrać odpowiedniego leku, by nad nią zapanować. Ataki wtedy są częste i silne. A co powoduje taki atak padaczkowy? Niestety robi spustoszenie wśród komórek nerwowych. A te, jak wiadomo, nie mają możliwości regeneracji. Jeśli epilepsja jest bardzo oporna, czyni nieodwracalne szkody w organizmie człowieka. A skąd się bierze ta przypadłość? Otóż bierze się z uszkodzeń mózgu. U mnie na przykład, to konsekwencja wlewów. Ale bywa i tak, że pojawia się po jakimś (drobnym nawet) wypadku, upadku, stuknięciu w głowę. Jest to wówczas padaczka pourazowa i często pozostaje z człowiekiem do końca jego dni. Nie słyszałam bowiem, by dał się pozbyć tej okropnej przypadłości na zawsze. I jeśli już mamy tę jednostkę chorobową, to oby tyko byłaby to wersja podatna na leczenie.

Zespół Westa
Jest to rodzaj padaczki. Miałam i mile nie wspominam. Pojawia się u małych dzieci. Charakteryzuje się takimi typowymi atakami, tzw zgięciowymi. Dziecko zachowuje się tak, jakby się czegoś bardzo mocno wystraszyło. Kuli się i prostuje na przemian. Powtarzając to wielokrotnie. Ja przy tym jeszcze bardzo płakałam. Mama kiedyś mnie nagrała na telefon, żeby pokazać pani neurolog. Tak to dokładnie wyglądało w lutym 2011 roku:

                                       
Często Zespół Westa jest lekooporny. U mnie na szczęście bardzo dobrze zadziałał Sabril i pozbyłam się tego dziadostwa na rzecz paczki objawowo-ogniskowej. To, co mam teraz, jest o wiele mniej męczące, niż zespół Westa.

Zaburzenia sensoryczne (nadwrażliwość, niedowrażliwość, biały szum)
Tutaj można by pisać i pisać. Krótko mówiąc, to zaburzenia w odbieraniu i przetwarzaniu bodźców zmysłowych. Jedne sytuacje bardzo męczą i dręczą, a na inne można być zupełnie niewrażliwym.
Z tymi zaburzeniami, to u mnie jest tak, że bardzo lubię, aby mnie np mocno wytarmosić. Delikatne głaskanie do mnie zbytnio nie dociera. Natomiast bardzo czuła jestem na wszelkie dźwięki. Ostre i nagłe hałasy potrafią mnie doprowadzić do płaczu. Duży związek ma z tym pewnie to , że nie widzę, bo nigdy się nie spodziewam, z której strony huknie. Ogólnie lubię spokój. Nie absolutną ciszę, ale żeby zawsze coś brzęczało nad uchem, by w razie czego mogło stłumić nagłe hałasy.

Dysplazja stawów biodrowych
Większość osób nie chodzących dopada to schorzenie. Kiedy ktoś nie chodzi i jego nogi nie pracują prawidłowo, wtedy kości udowe wysuwają się z panewek i robi się duży kłopot. Te wysunięte kości, które jednak jakoś tam się ruszają, zaczynają ocierać o kości bioder tam, gdzie akurat się umiejscowiły i ścierają się, co po jakimś czasie powoduje duży ból. Moje biodra są dysplastyczne (niestety niedawno się o tym dowiedziałam) i trochę mnie już bolą (szczególnie lewe). Jak już biodra dokuczają na tyle, że ciężko wytrzymać, wtedy robi się operację. Taka operacja przynosi ulgę na chwilę, a potem znowu dzieje się to, co wcześniej. To takie błędne koło. Bardzo bym nie chciała takiej operacji, dlatego ważna jest dla mnie intensywna rehabilitacją. Muszę bezustannie ćwiczyć, być dobrze stabilizowana, a najlepiej pionizowana, czyli stawiana do pionu.

Osteoporoza
Mam, posiadam. Nie robiłam żadnych specjalistycznych badań, ale wiem to ze zdjęcia rentgenowskiego stawów biodrowych. Po prostu widać na nim słabe struktury kości. Jako, że nie chodzę, są one w kiepskim stanie. Niestety. Ćwiczenia i pionizowanie są dla mnie jedynym ratunkiem. Można jeszcze dietą dostarczać organizmowi brakujących składników lub suplementować brakujące minerały. Co oczywiście staramy się robić.

Przezskórna gastrostomia endoskopowa, PEG
W związku z niską masą oraz problemami z przybieraniem na wadze, a także przez to, że nie gryzę i praktycznie nie piję (krztuszę się płynami) rodzice zdecydowali, aby założyć mi PEG-a (luty 2017 r.). To taka rurka w brzuchu do podawania pokarmów bezpośrednio do żołądka. Karmiona jestem teraz odżywkami, które dostaję z Poradni Żywienia. Powoli przybieram na wadze, jestem najedzona i odpowiednio nawodniona. Dostaję też tamtędy leki i wszystko, co potrzebne, bym zdrowo się czuła. Mimo, że dziurka wokół rurki nie bardzo chce się zagoić, bardzo chwalimy sobie wszyscy tę rurkę. Więcej o gastrostomii możecie poczytać tutaj: link.

Cdn...?
Oby nie, ale obawiam się, że na tym jeszcze nie koniec.
...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz