Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 30 lipca 2012

Hej siuśmajtki i ich mamy (tatusiowie?)!
Jako, że nie zapowiada się, żebym wyszła z pieluch mama stara się, jakby tu zabezpieczyć mój zadek jak najtańszym kosztem. Tym bardziej, że owe zawijańce lądują co chwila w koszu na śmieci. Nie szybko (o ile w ogóle) siądę na nocnik. Nie umiem wszak siedzieć (póki co). Szperając tu i tam znalazłyśmy fajny sklep, gdzie stosunkowo niedrogo można kupić całkiem niezłe pieluchy. Najpierw zamówiłyśmy próbkę, bo jest taka możliwość (i bardzo dobrze!), a potem całkiem sporą paczkę. Na moją 9-kilową pupkę wzięłyśmy MAXI, bo zamówione wcześniej na próbę MIDI wydawały się przymałe. Naprawdę są całkiem w porządku. Nie chcę tu niczego reklamować, lecz podzielić się informacją. Jeśli kogoś zainteresował temat, to załączam link. A dla ciekawskich fotki. Warto spróbować.
W naszej przesyłce były trzy paczki, każda w innym wzorze.
 Dla przykładu, co tam w środku słychać. 
Jeszcze na sucho ;-)

niedziela, 22 lipca 2012

Kojarzycie Balotellego (piłkarz drużyny Włoch)? I jego trzy pasy na plecach? Być może też będę takie nosić. Tylko, że ja na stópkach. Te pasy to Kinesiotaping - takie plastry. Mojej rehabilitantce nie podoba się, że obciągam paluszki stóp. One mają mi pomóc utrzymywać je w odpowiedniej pozycji. Moje stopy, póki co nie potrafią poczuć podłoża całą powierzchnią. Stawiam je jak baletnica. Ta nasza pani Kasia to ciągle coś fajnego dla mnie wymyśla. Wszyscy się cieszymy, że zbieram się do siedzenia i aż się chce pomagać. Naprawdę, jak nieraz siądę sobie wygodnie u kogoś na kolanach, to aż dziw bierze. Trzymana na rękach też się ładnie prostuję. Plecy już prawie ogarniam, głowa tylko jeszcze mi się kiwie. Ale i to ogarnę. Potrzebuję tylko czasu.
Dużo czasu.
Moja (prawie) codzienność

wtorek, 17 lipca 2012

Ale się ostatnio dzieje w pogodzie!
Nie mogę wyjść z podziwu.
Chmury, deszcz, grad i wiatrzysko, że głowy by pourywało, gdyby tak wyjść na zewnątrz.
A po chwili słońce i tęcza. Tak właśnie było u nas. Pies ze strachu władował się do domu i długo nie chciał wyjść. Dudniło okrutnie. Grad był też nie mały, ale na szczęście nie były to kurze jaja, ani nawet przepiórcze. Poniżej fotorelacja.
Nadchodzi. Jeszcze nie wiedzieliśmy co.

A oto co nas naszło.

Trawnik w gradowej posypce.

I przeszło dalej.

A to, co zostało po burzy gradowej
gospodarna Ala zebrała, zamroziła i zapasy czekają na gorące dni, 
  by można się było nimi  chłodzić.
                                                                                                            
Wczoraj znowu padał grad, ale nie był już tak duży i sypało jakoś krócej.
Nie chcę już więcej gradobicia, bo nasz ogródek jest zmasakrowany.
Wszytko podziurawione.
Z liści ażury a w warzywach dziury. 

piątek, 13 lipca 2012

Tak sobie ostatnio poczytujemy z mamą różne blogi dzieciaczków z podobnymi problemami. Natknęłyśmy się na stronę małego, dzielnego Franka. On jest naprawdę dzielny! Jego rodzice i siostra też. Chcą sprzedać dom, by wyprowadzić się do większego miasta, aby ułatwić małemu dostęp do specjalistów. Franek to super gość.
Może ktoś będzie mógł pomóc: link.
A tak po cichu, to zazdroszczę Frankowi, że biega, zaczyna mówić i umie już jeść sam z łyżeczki. Ja chyba żadnej z tych sprawności nie osiągnę :/
Chociaż... może zdarzy się cud. Wierzycie w cuda?

wtorek, 10 lipca 2012

Tak paliło w ostatni weekend, że skusiłam się na kąpiel. Woda była super ciepła. Lazur może nie taki, jak na pudełku od "kwadratu", ale zabawa przednia. Dziewczyny (Alka i jej kumpelka Mila)  trochę rozrabiały i było ciasno, ale dałam radę. Polecam każdemu niesiedzącemu maluchowi takie cudo.
Śmiało, plum do wody!
 Chlup-chlup!

 Pływam sama!


niedziela, 8 lipca 2012

Niestety, wszystko wskazuje na to, że nie pojeżdżę sobie Crossem tego lata :(
Okazało się, że średnia na osobę w naszej rodzinie przekroczyła trochę próg w PCPRze i nie dostaniemy dofinansowania. Wszyscy jesteśmy tym faktem zawiedzeni. Baffin też teraz zupełnie odpada (miał być 100% refundowany). Jestem więc zmuszona na niego poczekać dłużej. Można by było chociaż wózek zrefundować z subkonta, ale całej sumy tam nie mam, niestety.
W sklepie właściwie już wszystko pozałatwiane, pozostaje tylko czekać na towar od producenta, no i zapłacić. Gdyby było czym...Brakuje mi 2700 zł (tyle, co miał dołożyć PCPR, bo resztę mamy). W sumie niewiele, ale dla mnie to w tej chwili bardzo dużo.
No nic, będę dosiadać jeszcze mojej X-kobyły i byle do jesieni. Oby piękna była.
No i zbieram dalej pieniądze. Kto może niech pomoże, proszę! Będę bardzo wdzięczna.
Co na domku mym przysiadło...


czwartek, 5 lipca 2012

Ufff, jak gorąco! Smaży niemiłosiernie. Mama kupiła mi jakieś ustrojstwo do kąpieli. Wszyscy są ciekawi, czy zda egzamin. Ma fajne siedzisko i oparcie. Chętnie wypróbuję. Chciałabym mieć też takie zdjęcie. Może się uda :D
Mam nadzieję, że będę równie zadowolona, jak to dziecko z opakowania

poniedziałek, 2 lipca 2012

Do poczytania, do wzruszenia, komuś do zrozumienia... 

"WYJĄTKOWA MATKA" (Fragment z książeczki Bruna Ferrero "Kółka na wodzie")

 

Czy zapytaliście się kiedyś siebie, w jaki sposób Pan Bóg wybiera matki upośledzonych dzieci?
Postaraj się wyobrazić sobie Boga, który daje wskazówki swym aniołom zapisującym wszystko w swej olbrzymiej księdze.
"Malecka, Maria, syn. Święty patron, Mateusz".
"Kurkowiak, Barbara, córka. Święta patronka, Cecylia".
"Michalewska, Janina, bliźniaki. Święty patron... niech będzie Gerard".

Wreszcie mówi z uśmiechem do anioła jakieś imię:
"Tej damy dziecko upośledzone".

A na to ciekawski anioł:
"Dlaczego właśnie tej, Panie? Jest taka szczęśliwa".
"Właśnie tylko dlatego - mówi uśmiechnięty Bóg. - Czy mógłbym powierzyć upośledzone dziecko kobiecie, która nie wie, czym jest radość? Byłoby to okrutne". "Ale czy będzie miała cierpliwość?", pyta anioł.
"Nie chcę, aby miała nazbyt dużo cierpliwości, bo utonęłaby w morzu łez, roztkliwiając się nad sobą i nad swoim bólem. A tak, jak jej tylko przejdzie szok i bunt, będzie potrafiła sobie ze wszystkim poradzić".
"Panie, wydaje mi się, że ta kobieta nie wierzy nawet w Ciebie".

Bóg uśmiechnął się:
"To nieważne. Mogę temu przeciwdziałać. Ta kobieta jest doskonała. Posiada w sobie właściwą ilość egoizmu".

Anioł nie mógł uwierzyć swoim uszom.
"Egoizmu? Czyżby egoizm był cnota?".

Bóg przytaknął.
"Jeśli nie będzie potrafiła od czasu do czasu rozłączyć się ze swoim synem, nie da sobie nigdy rady. Tak, taka właśnie ma być kobieta, którą obdaruje dzieckiem dalekim od doskonałości. Kobieta, która teraz nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że kiedyś będą jej tego zazdrościć.
Nigdy nie będzie pewna żadnego słowa. Nigdy nie będzie ufała żadnemu swemu krokowi. Ale, kiedy jej dziecko powie po raz pierwszy ,"mamo", uświadomi sobie cud, którego doświadczyła. Widząc drzewo, zachód słońca lub niewidome dziecko, będzie potrafiła bardziej niż ktokolwiek inny dostrzec moją moc.
Pozwolę jej, aby widziała rzeczy tak jasno, jak ja sam widzę (ciemnotę, okrucieństwo, uprzedzenia), i pomogę jej, aby potrafiła wzbić się ponad nie. Nigdy nie będzie samotna. Będę przy niej w każdej minucie i w każdym dniu jej życia, bo to ona w tak troskliwy sposób wykonuje swoją prace, jakby była wciąż przy mnie."
"A święty patron?",zapytał anioł, trzymając zawieszone w powietrzu gotowe do pisania pióro.

Bóg uśmiechnął się.
"Wystarczy jej lustro".