Z pomocą pani Emilki wykonałam swoją pierwszą w życiu pracę plastyczną, tytuł: Jeż. Jak dotąd, wszyscy podziwiali tylko moje prace w temacie Paw, a
tu niespodzianka. Kiedy pani Emilka obwieściła mamie tę informację, to
mama myślała, że to taki żart i zaraz dostanie prześcieradło do prania.
Raz już tak było, kiedy poplułam trochę legowisko po jedzeniu. Na
szczęście panie nauczyły się, że po jedzeniu nie wolno mnie kłaść i póki
co, prałyśmy tylko raz.
Od poniedziałku znowu zmiana. Musiałam odejść od pani Emilki. Została
utworzona nowa grupa maluchów takich, jak ja. W związku z tym zmieniły
mi się opiekunki i salka. Mojej docelowej wychowawczyni na razie nie ma,
bo choruje, ale jest już stała asystentka. Chwilowo jest zastępstwo, więc
jeszcze do końca nie wiem z kim będę się codziennie spotykać. Polubiłam
już panią Emilkę i mimo, że nie mam z nią zajęć, to widujemy się co rano
w świetlicy. Potem idę do mojej sali i zaczyna się akcja. Poznałam
już ciocię logopedkę, fizjoterapeutkę, katechetkę, ciocię od psów i
inne. Trochę tego nie ogarniam i nie pamiętam ich imion. Tu naprawdę
dużo się dzieje. Muszę przyznać, że powoli się adaptuję i zaczyna mi się
to podobać. Rano wstaję bez większych problemów i choć nie zawsze
wychodzę z domu najedzona, chętnie wsiadam do wozu i wio do przedszkola.
Mama zawsze daje mi drugie śniadanie do plecaka i ciociunie mnie
dokarmiają. Starają się.