Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

wtorek, 31 października 2017

Witam, witam i o zdrowie pytam. Jak się miewacie? Ja czuję się już znacznie lepiej. Rany po operacji są już pogojone i teraz mam piękne wyszywanki w pachwinach. Muszę jednak przyznać, że biodro mi nadal dokucza. Trochę się pewnie zastało i teraz, kiedy ruszam nogami, albo ktoś przy mnie majstruje, to mnie boli. Może i nawet trochę bardziej, niż wcześniej. Po operacji zostały mi blizny, szersze odwiedzenie ud oraz możliwość łatwiejszego wyprostowania nóg na całej długości. Rodzice teraz bardzo pilnują moich kończyn dolnych. Żeby ułatwić sprawę sobie i nie odseparowywać mnie od rodziny poprzez ciągłe leżenie w łóżku, kupili mi leżaczek, a właściwie krzesełko kąpielowe. To takie dwa w jednym. Krzesełko ma być do chlapania pod prysznicem, a w porze suchej będzie spełniać funkcję leżanki salonowej. Zdecydowaliśmy się na taką formę, bo jest to urządzenie, które nie zniża mnie i moich bliskich do poziomu podłogi, czy też nawet dna (w wannie). W związku z powyższym, łatwiej będzie mnie obsługiwać. Jak wiadomo, teraz idę w wagę, więc rodzice muszą oszczędzać swoje kręgosłupy. Jest możliwość dokupienia jeszcze jakiejś podstawy jezdnej, ale powoli. Zobaczymy, czy to wszystko będzie działać tak, jak zakłada plan. Moi opiekunowie z hospicjum tak o mnie dobrze dbają, że ostatnio trochę się zmieniłam. Jestem jakby spokojniejsza. Spastyka wciąż jest i bywa, że nawet przyszlifuję sobie buźkę pazurem, ale są chwile, gdy udaje mi się poleżeć spokojnie. A najciekawsze jest to, że od kilku dni, kiedy przychodzi wieczór i zbliża się dwudziesta, to zaczynam ziewać i zamykają mi się oczy. Nigdy, przez ponad siedem lat, nie zdarzało się tak przez kilka wieczorów pod rząd. Być może wyda się Wam to dziwne, ale trzeba było zawsze sporo czasu, aby położyć mnie spać. Było tulenie, noszenie na rękach, odbijanie, wyciszanie i inne tytuły. Rodzice są teraz w szoku, że to może wyglądać inaczej. Szybkie mycie, przebieranie, chwilka(!!!) marudzenia i śpię. Ileż to za nami godzin wieczornej szarpaniny, ile zszarganych nerwów z bezsilności. Ta zmiana wygląda podejrzanie, ale cieszymy się wspólnie chwilą. Mama się w sumie trochę boi, czy z tego coś nie wyniknie i bacznie mnie obserwuje. Trwa to już kilka dni i nic się nie dzieje, więc może wszytko będzie dobrze. Wygląda na to, że zalecenia pani doktor z hospicjum się sprawdziły i zaproponowana kuracja przyniosła takie oto efekty. Dostaję teraz magiczny probiotyk na prawidłową pracę jelit i codziennie jest kupa. Kupa, niby zwykłe g...no, a bez kupy d...pa. Kiedy człowiek się nie wypróżnia przez kilka dni, to przyznacie, że może być lekko podminowany. A u mnie tak było od zawsze. Dawali mi już różne specyfiki, ale teraz wreszcie trafiłam na odpowiedni dla mnie. Gdyby ktoś chciał wiedzieć, co to za cudo, to zaraz zdradzę. To Sanprobi IBS, takie kapsułki, które mama wysypuje do wody i siup do brzuszka. A tam, te bakterie już wiedzą, co robić. Wg zaleceń najpierw przyjmowałam dwie kapsułki dziennie, a teraz już tylko jedną. Jak wiadomo, nie wszystko jest dobre dla każdego, ale na mnie to działa. Do spokoju w brzuchu pewnie dokłada się jeszcze spokojniejsza głowa. Zmiana dawki Depakiny również wyciszyła trochę mój układ nerwowy. Co prawda, ataki czasem się jeszcze pojawiają, ale nie w tak dużej ilości. Wizyta w poradni neurologicznej w związku z tym jest niestety nieunikniona, ale na razie są inne priorytety. Czekam na telefon z informacją o terminie zabiegu fundoplikacji, który ma mieć swój czas jeszcze w grudniu. Już niebawem wrócę też do moich szkolnych zajęć i terapii. Nie mogą się tam mnie doczekać. Przyznam, że ja też tęsknię za moją panią i codzienną zawieruchą. Jeszcze chwileczka i ruszam. A tymczasem po głowie chodzi mamie medyczna marihuana. Skrada się tam już od pewnego czasu i wierci dziurę. Mama chciałaby spróbować trochę mnie tymi maryśkowymi olejkami od środka naoliwić. Marzy jej się opanować ataki i zmniejszyć moją spastykę. Ale to już temat na inny wpis. Tyle na dziś. 
Trzymajcie się ramy!
A oto jak się relaksuje na leżaczku moim nowym salonowo - łazienkowym:

Sprzęt został zakupiony z pieniędzy na moim subkoncie.
Wszystkim, którzy przekazali mi swój 1% bardzo dziękuję!
To dzięki Wam tak poleguję.
😍😍😍


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz