Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

wtorek, 15 listopada 2016

Ufff. Kolejna botulina za mną. Poszło dosyć sprawnie. Co prawda musiałam długo czekać na swoją kolej, ale obeszło się bez komplikacji. Jako stara botulinowa pacjentka byłam ostania w kolejce i zamykałam stawkę. Przy zakładaniu wenflonu jak nigdy, obeszło się bez kilku wkłuć. Znalazłyśmy sposób, jak wyeksponować moje skryte w zimnych łapkach żyłki. Po wcześniejszym założeniu emli, spędziłam z mamą chwilę nad kranem z dość ciepłą wodą. Mama polewała mi rączkę i ta tak się rozgrzała, że pielęgniarki za pierwszym dziabnięciem od razu założyły mi wenflon. Super sprawnie poszło. Polecam ten sposób wszystkim, którzy tak jak ja, mają zawsze zimne końcówki, tzn ręce i nogi. Znieczulenie (czego się obawiamy najbardziej) i podanie botuliny też się udało. A celność podania leku była widoczna niemalże od razu. Lekarstwo szybko pięknie mnie rozluźniło i czuję się dobrze. Na wiosnę kolejna dawka. A póki co, za chwilę wyjeżdżam na turnus. Jadę w nowe miejsce i mam nadzieję, że będzie dobrze.
Trzymajcie się zdrowo!
Pa, pa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz