Ufff. Kolejna botulina za mną. Poszło dosyć sprawnie. Co prawda musiałam długo czekać na swoją kolej, ale obeszło się bez komplikacji. Jako stara botulinowa pacjentka byłam ostania w kolejce i zamykałam stawkę. Przy zakładaniu wenflonu jak nigdy, obeszło się bez kilku wkłuć. Znalazłyśmy sposób, jak wyeksponować moje skryte w zimnych łapkach żyłki. Po wcześniejszym założeniu emli, spędziłam z mamą chwilę nad kranem z dość ciepłą wodą. Mama polewała mi rączkę i ta tak się rozgrzała, że pielęgniarki za pierwszym dziabnięciem od razu założyły mi wenflon. Super sprawnie poszło. Polecam ten sposób wszystkim, którzy tak jak ja, mają zawsze zimne końcówki, tzn ręce i nogi. Znieczulenie (czego się obawiamy najbardziej) i podanie botuliny też się udało. A celność podania leku była widoczna niemalże od razu. Lekarstwo szybko pięknie mnie rozluźniło i czuję się dobrze. Na wiosnę kolejna dawka. A póki co, za chwilę wyjeżdżam na turnus. Jadę w nowe miejsce i mam nadzieję, że będzie dobrze.
Trzymajcie się zdrowo!
Pa, pa!
Strony
Witamy!
Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz