Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 21 listopada 2016

Już jestem po botulinie. Ładnie i dość szybko zadziałała. Czuję się luźniejsza i jest mi łatwiej funkcjonować.
Jakby się ktoś pytał, gdzie się teraz podziewam, to jestem w Łodzi. Ale nie w tej, o której pewnie myślicie. Jestem w takiej Łodzi, o której nawet nie słyszałam. To raczej maleńka Łódeczka (koło Poznania). Jadąc do niej łatwo nawet pobłądzić. Nam, co prawda udało się trafić bez problemu, ale co poniektórzy współturnusowicze mieli z tym problem. Wiem, bo się skarżyli. Ośrodek jest całkiem fajny. Mieści się w budynku hotelowyn. Długi korytarz i ciąg pokoi. Pewnie takich samych. Na razie jeszcze nikogo nie odwiedzałam, więc nie wiem tego na pewno. Szykuję się jednak w gościnę, bo spotkałam tutaj moją koleżankę, która w tym roku dołączyła do mojej grupy w ośrodku, do którego codziennie jeżdżę do Wrocławia. Jaki ten świat mały! Nawet nie wiedziałam, że ma tu być. Póki co, na razie musimy się zorganizować z zajęciami, a wtedy będziemy się udzielać towarzysko.
Wiem, że ciekawi jesteście, jak tu jest, bo to dopiero drugi turnus w tym nowym miejscu. Więc do rzeczy. Pokój mam fajny, przestrzenny z dwoma łóżkami, małą jednoosobową (rozkładaną w razie W) sofką, biurkiem, krzesłem, lampą podłogową i TV. Jest też łazienka z natryskiem i duża szafa przesuwna. Jest się gdzie pomieścić. Jest ciepło i stosunkowo cicho. Niezbyt słychać sąsiadów zza ściany. Z korytarza wiadomo, odgłosy są różne. Mama prosiła o pokój gdzieś na uboczu, końcu korytarza, żeby nie było zbytniego ruchu i hałasu koło moich drzwi. No i mam przedostatni, z tym, że na jego końcu są drzwi prowadzące na hipoterapię. Całe szczęście, że konne jazdy nie odbywają się po zmierzchu. Będę mogła w spokoju układać się do snu. A Terapie? Terapie z pewnością dadzą mi popalić, ale w końcu po to tu przyjechałam. O tym jednak później, jak już będę wiedziała co i z kim będę ćwiczyć. Zaczynam o ósmej rano kinezyterapią, potem mam basen i inne takie. Spójrzcie zresztą, jak chcecie wiedzieć szczegółowo:
A tak wygląda mój pokój: 


I widok z okna:
A widoki z rehabilitacji będą niebawem. Trzymajcie kciuki za mnie, żebym dała radę.
I czekajcie cierpliwie na kolejne newsy.

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz