Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

niedziela, 26 czerwca 2016

Bum! Wakacje!
Zaczęło się z wielkim hukiem. W sobotę moja siostra organizowała dla swoich znajomych Piżama Party. Chłopaki wjechali już na mecz (brawo biało-czerwoni!), a dziewczyny powoli dojeżdżały. W sumie było siedem osób plus oczywiście Ala (siebie nie liczę). To była zabawa! Wyobraźcie sobie osiem sztuk dziewięcio i dziesięciolatków puszczonych samopas (prawie). Basen po harcach był wieczorem bardzo wyczerpany. Tak bardzo, że musieliśmy dopuszczać do niego wody, żeby trochę odżył biedaczysko. Trampolina zaś skrzypiała wniebogłosy. Tylko sikaweczka dzielnie lała wszystkich zimną wodą dla ochłody. Była dyskoteka, śmieciowe przekąski i dużo hałasu. Koło 22-giej krzykacze (z niewielką pomocą tabletów, smartfonów oraz moich rodziców) popadali na łóżka i materace. O 23-ciej zostali definitywnie odłączeni od świata nakazem odłożenia wszelakich przeszkadzajek i zmuszeni do spania. Jako, że wyszaleli się wszyscy na całego, szybko zapadła cisza. Zrobiło się spokojnie. Popołudniowe decybele niosły się chyba daleko w eter. Sądzę, że pół wioski ich słyszało - tak się dobrze bawili. Szczęściarze. Ja tylko nastawiałam uszu na to wszystko, co się wyprawiało. Czasem też chichotałam, kiedy dzieci rechotały z radości. Rodzice oglądając mecze, cierpliwie obserwowali to wszystko z boku. Dzieci znają się już trzy lata, (właśnie zakończyły trzecią klasę) i umieją się już w miarę dogadać. Zgrzyty były tylko czasem na linii dziewczyny - chłopaki. No, ale to już tak chyba jest. Każdy wie, że chłopaki są z Marsa, a dziewczyny z Wenus. To dwa zupełnie inne światy, choć na pierwszy rzut oka do siebie bardzo podobne. Do tego dziewczyny miały przewagę liczebną. Było 5:3 w osoboświatach. No i wiadomo (cyt.:) "dziewczyny są głupie" a (cyt.:) "chłopaki są głupi". A to bardzo duża różnica. I tak to te dwa odmienne kosmosy już przed siódmą rano zaczęły tuptać nam nad głowami. Dzień zaczęli od strasznych opowieści twierdząc, że to jest odpowiednia pora, bo jest rano i nie będą się bać. Straszyli się m.in. wielkimi różowymi rękami. Brrr, to musi być straszne, kiedy gonią cię takie ręce! Wiem to wszystko z relacji Ali, bo dzieci były same na górze, nie licząc rudej kici. Rudzinka miała wielkie powodzenie. Każdy chciał ją tulić, bo jest mała i puchata, a do tego całkiem żywa, co dla dzieci wychowanych na pluszakach było wielką atrakcją. Na szczęście kicia ma ostre! ząbki i pazurki, więc dzielnie się broniła przed nadmiernymi pieszczotami. Szczęśliwie nikt jej nie zdeptał (czego mama obawiała się najbardziej), choć jest bardzo energiczna i ma jeszcze trochę problemy z koordynacją. Nie wspomnę już o tym, że kiedy położy swoje futerko na podłodze, to wtapia się swoimi kocimi słojami w antyczną sosnę i ledwo co ją widać. A lubi się położyć w nieprzewidywalnych miejscach. No, na szczęście jest cała i zdrowa. Po przebudzeniu, strasznych historiach i pierwszym śmieciowym (z tego, co tam zostało z wczoraj na górze) śniadaniu, piżamowcy już przebrani w dzienne szaty, zeszli na dół na normalny posiłek. Większość oczywiście, nie była głodna. Kilka prażynek i chipsów nasyciła dziecięce brzuszki. Nie myślcie, że u nas to normalne, że są pełne miski tego typu jedzenia. O, nie. W moim domu, to święto. Zwykle raz w roku - na Ali urodzinach jest tylko taka rozpusta. W tym roku z okazji zakończenia trzeciej klasy i (trochę się pochwalę) wzorowej uczennicy rodzice przystali na propozycję Piżama Party. I bardzo dobrze, bo była świetna zabawa. Polecam wszystkim rodzicom zorganizować taką imprezkę swoim dzieciom. Będą przeszczęśliwe. Ja, trochę im zazdroszcząc, dałam jak zwykle radę. Nawet mnie zbyt wcześnie nie obudzili, choć ich sypialnia była nad moim pokojem. Rodzice tylko mieli trochę roboty z posprzątaniem małego bałaganu po imprezie. No, ale to ich wybór. Chcieli dzieci, to się teraz nie nudzą. Po śniadaniu całe towarzystwo pograło trochę na gameboxie i powoli zaczęli się rozjeżdżać, by szukać nowych przygód gdzie indziej. Ala też szybko spakowała walizeczkę i wio na wycieczkę - udała się na wywczas do babulejki. Ja jutro wracam do swojej rzeczywistości, czyli będą codzienne, męczące ćwiczenia dla komfortu życia polepszenia. Turnus wszak w trakcie. Pogoda się co prawda załamała, ale jak dla mnie to może i lepiej, bo nie będę musiała wytapiać swojego i tak lichego jestestwa w 35-stopniowych upałach. Niech by tylko lać przestało, to będzie mi się jeszcze bardziej podobało.
Przedpiżamowe harce basenowe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz