Turnus za mną. Jestem już kilka dni w domu. Wróciłam do swoich codziennych obowiązków. Na wyjeździe fajnie było, ale się szybko skończyło.
Dostałam solidny wycisk. Na koniec tak się rozluźniłam, że na
każdych zajęciach mnie chwalili. Żebyście Wy wiedzieli, jak taki
intensywny trening mi dobrze robi. Nie ma dla mnie nic lepszego. Muszę o
tym wspomnieć (będzie niesmacznie - wybaczcie), ale pomiędzy zajęciami
udawało mi się zrobić codziennie kupę, czasem nawet niejedną. Jak
wiadomo, mam problem w tym temacie i często się męczę, bo nie mogę się
pozbyć "pachnącego" balastu. A tam, po kilku godzinach ćwiczeń luzy objęły
wszystkie moje mięśnie. Codziennie basen, ponadgodzinna kinezyterapia i
do tego masaże na różne sposoby zdziałały cuda. Miałam też trochę innych
doznań, np z panią logopedką słuchałam różnych dźwięków przez słuchawki -
bardzo ciekawe wrażenia. Do tego spacerki i towarzyskie pogaduszki.
Przede mną za chwilę kolejna botulina a potem wizyta u ortopedów w Otwocku. A w tak
zwanym międzyczasie czeka mnie jeszcze wielka, rodzinna impreza. Na te wszystkie, zapisane w moim kalendarzu wydarzenia, muszę być oczywiście zdrowa. W związku z tym, że dawno nie chorowałam, obecnie walczę z katarem i staram się nie polec na tym polu, bo miesiąc maj tuż, tuż. W czerwcu czeka mnie kolejny pobotulinowy turnus szpitalny. I tak to się dzieje, nudy nie ma.
A teraz pierwszy hit drugiego kwartału.
Zgubiłam wczoraj mojego drugiego mleczaka. O mało co bym go nie połknęła. Poprzedni, który wypadł mi jesienią, już się wynurzył i choć jest ledwo widoczny, mam nadzieję, że szybko wypełni międzyzębową przerwę. A jego kolega z lewej pójdzie jego śladem. To bezzębie sprawia mi pewien kłopot. Mianowicie strasznie się ślinię. Przerwa w uzębieniu powoduje, że ślina po prostu wylewa się z mojego dzióbka. Dobrze, że mama kupiła mi ostatnio kilka nowych śliniaków, bo byłabym ciągle mokra. A tak, jakoś dajemy radę. Jeśli uda się złapać tę przerwę w uśmiechu, wkrótce załączę foto. A póki co, fotopodsumowanie minionego turnusu:
Strony
Witamy!
Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz