Wakacje odeszły w dal. Zaczynam nowy rozdział. Ruszyło przedszkole, choć może to bardziej zerówka już. W końcu jestem pięciolatką. Jak by nie patrzeć, jest coś nowego. Jak kiedyś wspominałam zmieniłam salę, mam nowych kolegów i dwie nowe panie. To już mój trzeci rok w ośrodku, więc się nie marzę i dzielnie daję radę. Co prawda, na razie jest lekkie zamieszanie i uczymy się siebie nawzajem, ale jestem grzeczna i pozwalam się nakarmić. To bardzo istotna kwestia, bo wiadomo przecież, że kiedy Polak głodny, to zły. Szczególnie ja. Jak jestem najedzona i mam sucho w majtach, to można się ze mną dogadać. I niby wszystko jest fajnie, ale pojawił się jeden mały (oby) problem. Od tego roku szkolnego gmina ma obowiązek zapewnić mi transport. Oczywiście dowóz jest, ale... chcą mnie zabierać z domu o godzinie 6.20. Na miejscu byłabym koło siódmej. Zajęcia zaczynam o dziewiątej i do tego czasu musiałabym przebywać w świetlicy. Nie wyobrażam sobie tego. Pan dowoziciel mówi, że nie ma opcji, żebym jeździła później, bo się nie wyrobi. Gmina płaci mu za jednego busa, a on rozwozi dzieci po całym Wrocławiu. Przed nami więc batalia z gminą, bo nikt z nas nie godzi się na taki układ. Jak zwykle - biednemu wiatr w oczy. Trzeba to jakoś rozwiązać. Bądźcie dobrej myśli. To się musi udać. A może czyta nas ktoś, kto przerabiał podobny temat i podzieli się z nami argumentami? Wszelkie sugestie mile widziane: hananasza@gmail.com.
O!kruszynka gadzinka naścienna czyli cuda z ogróda |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz