Home, sweet home.
Jak cudownie jest wrócić po jakimś czasie do swojego domku. Do swojego
łóżeczka, kota, psa, smoka, znajomych dźwięków i zapachów. Wspaniale!
Jestem już w domu. Kolejny turnus za mną. Bywało ciężko, ale ogólnie
było fajnie. Pogoda dopisała. A to, jak wiadomo ważna sprawa. Zjechałam
się na rowerze, aż miło. Po pewnej dwugodzinnej przejażdżce byłam cała w
kurzu i bąblach od komarów. Tak to jest, kiedy za cel podróży bierze
się las. Razu pewnego tak się rozpędziliśmy, że aż wywiało nas ze
Złotowa. Przyjechaliśmy wtedy całe 10 kilometrów. Fajowe są takie wycieczki.
|
Leśne wycieczki z rodziną Haneczki |
Rekreacyjnie było super. Terapeutycznie też nieźle. Naprawdę, taka
wielopłaszczyznowa i systematyczna rehabilitacja, to ekstra sprawa. Ehh,
jak usłyszałam, że inni jeżdżą pięć razy w roku, to aż mi się przykro
zrobiło. Mnie stać tylko na jeden, a w najlepszym układzie, dwa takie
turnusy. Być może, gdybym ja miała możliwość jeździć częściej, to już
bym gryzła albo siedziała? Może. Zbieram pieniążki właśnie głównie na
turnusy. Nie zostały Wam przypadkiem jakieś powakacyjne zaskórniaki?
Chętnie przekuję je w czyn. Będę bardzo wdzięczna za każdą złotówkę. Kto
może, bardzo proszę o wpłatę na moją
ZRZUTKĘ lub
subkonto w Fundacji.
Super by było, gdyby udało mi się uzbierać choć na jeden turnus więcej.
Oto, jakie zabiegi mnie spotkały na zakończonym turnusie:
Jak widać, nie nudziłam się. Na początku było ciężko tak się przestawić z
wakacyjnej laby. I gdyby nie kury, kaczki i gęsi tuż za płotem, to nie
wiem, jak bym wstawała o siódmej. A tak, pierwsza noc zakończyła się o
4.20. Kolejna trochę później. Średnio budziłam się o 6.00-6.30. Jak na
wakacje, to kiepska pora na pobudkę, no ale jak mus, to mus. Zaczynałam o ósmej. Potem jakoś
leciało. Ćwiczenia, ćwiczenia, a po nich chwila relaksu. Wieczorami nie było problemów z zaśnięciem. Działo się niemało i szybko zleciało. Za chwilę przede mną nowa przygoda. Od września bowiem w przedszkolu
będzie nowa sala, nowa pani i inne dzieci. A do tego szykuje się zmiana w
kwestii mojego dowozu do Ośrodka. To trudny temat nie tylko dla mnie,
ale i dla mamy. Ale o tym już nie dziś, bo to grubsza sprawa.
A teraz zapraszam na foto skrót z ostatnich turnusowych działań:
|
Tu się cicho leży i nie fika - chiropraktyka |
|
Tutaj często wydaję niezadowolenia dźwięki - terapia ręki |
|
Kinezyterapia - cuda się wyrabia |
|
A na basenie przyjemnie szalenie |
|
Nogami gilanie po ścianie - terapia zajęciowa |
|
Na koniku fiku miku |
|
Alpaki mizianie, Panowie i Panie! |
|
Na relaksie po godzinach odpoczywa Hanulina |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz