Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

niedziela, 14 czerwca 2015

Tydzień turnusu już za mną. Ćwiczę dzielnie, magnetyzezuję się na magnetostymulacji i nie pękam. Po niedzieli będę mieć chyba rtg bioder, więc zobaczymy, co tam słychać. Jakoś leci. Pani Kasia jest bardzo zadowolona z tego, jak coraz lepiej trzymam plecy oraz głowę i jak uwolniłam nogi. Fajnie nam się razem pracuje. Po niedzieli też pójdę się pokazać pani doktor, która mnie ostrzykiwała botuliną. Zawsze jakiś czas po zabiegu lubi zobaczyć, jakie efekty daje jej praca. Chętnie się zaprezentuję, bo ostatnie strzały były bardzo celne. Nie wiem, jak bym dała radę bez tych zabiegów i ćwiczeń. Mam szczęście, że moja terapeutka i pani doktor potrafią się porozumieć w sprawie mięśni, które należy ostrzyknąć. Często słyszę, że botulina nie przynosi efektów. I jest to całkiem możliwe. Tutaj liczy się celowość (gdzie i po co - jaki efekt chcemy uzyskać) i precyzja (wycelowanie lekiem dokładnie tam, gdzie należy). Zazwyczaj jest tak, że przejeżdża się na zabieg, lekarz przez chwilę ogląda dziecko i przystępuje do kłucia. U mnie jest inaczej. Tak naprawdę, to pani Kasia mówi wcześniej pani doktor, gdzie najlepiej byłoby podać lek i zwykle on tam właśnie ląduje. Czyż nie piękny układ? Życzę każdemu pacjentowi takiej specjalistycznej współpracy. Nieczęsto się to zdarza, ale jak widać jest to możliwe. Wykorzystuję zatem działanie leku i  pracuję dzielnie w oczekiwaniu na kolejny, jesienny zabieg.
Walcowanie na kolanie

W rurze magicznej magnetycznej



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz