Nie wiem, czy wiecie, ale Święty Walenty - patron zakochanych - ma w swej pieczy nie tylko ich. Jest on też opiekunem epileptyków i innej maści cierpiących na choroby układu nerwowego. Znaczy to, że opiekuje się również mną. Jakby to pięknie ująć, choruję na chorobę świętego Walentego. Czyż nie piękna jednostka chorobowa? Nie, nie piękna, tylko kiedyś tak przyjemnie ją nazwano. Ohydne choróbsko! A wracając do przyjemnej strony dzisiejszego święta, to życzę wszystkim, żeby trzęsło ich wyłącznie w miłosnym amoku. Czyli krótko mówiąc: kochajmy się (przez cały rok, nie tylko raz do roku)!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz