Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

niedziela, 9 listopada 2014

No co jest z tym katarem? Przyczepił się do mnie i nie chce się odczepić. Męczy mnie okrutnie. W nocy spać nie daje, i mi, i mamie. Co chwilę ją wołam, bo mnie zatyka i nie mogę oddychać. Najlepiej, to by mi było, gdyby mnie tak całą noc ktoś tulił na rękach. Niestety, o tym mogę tylko pomarzyć. Śpię z elektroniczną nianią w pokoju i to ona nade mną czuwa. Jak coś się dzieje, to wzywa mamę, która jest za ścianą. Nie śmiejecie się. Wiem, że niedługo stuknie mi "piątka", ale musi ktoś stale czuwać. Gdyby nie niania, to nie wiem, co by mogło się zdarzyć. Szczególnie, gdy mam ataki. Wtedy zwykle krztuszę się mocno śliną. I przy okazji robię się wiotka i "odlatuję". Nie mogę odkaszleć i nie mam siły krzyczeć "pomocy!". Oj, niefajne są to chwile. Na szczęście nie zdarzają się często. No, ale licho nie śpi. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła sobie pozwolić na życie bez nadzoru. Najgorsze jest to, że nie powiem, co mi dolega. Mama musi się domyślać, co jest nie tak. Na szczęście zawsze przy mnie jest i zna mnie bardzo dobrze. Jak sobie pomyślę, że są takie dzieci, jak ja, gdzieś porzucone, w placówkach, to jest mi bardzo przykro. Leżą otumanione jakimiś środkami na uspokojenie, żeby za bardzo nie przeszkadzały. Nie przychodzi do nich mama z ratunkiem. Nikt ich nie przytuli, nie wycałuje. Straszne to jest, że ktoś może porzucić chore dziecko. Zostawia je, bo wydaje mu się, że nie podoła. Dorosły nie podoła. A dziecko? Chore i samotne? Ono sobie poradzi? Zajmą się nim specjaliści i będzie mu dobrze. Jeśli ktoś tak myśli, to się bardzo myli. Nie wyobrażam sobie, jak muszą cierpieć porzucone, niepełnosprawne dzieci. Spotkałam kiedyś takie dwie dziewczynki na oddziale, jak byłam na neurologii w szpitalu. Nie dość, że były chore, to jeszcze nie wolno było się z nimi zaprzyjaźnić. A były w dużo lepszym stanie, niż ja. Widziały i rozumiały wszystko. Pielęgniarki nie pozwalały nawet, żeby im podać zabawkę, która wypadła z łóżeczka. Miały się nie przyzwyczajać. Żal było na nie patrzeć. A takich dzieci jest trochę. Są dla nich takie specjalne ośrodki. Okropnie w nich musi być smutno. Nie wyobrażam sobie, że mama mogłaby mnie kiedyś zostawić. Wtedy zostałabym sama. Nikt tak nie zajmie się dzieckiem, jak matka. Ojciec może tylko próbować poradzić sobie z sytuacją trudną. Wykonać zadanie. Nakarmić, przewinąć, pobawić się chwilę. Każdy wie, co to znaczy chore dziecko. Infekcje, to jedno. A zwykłe życie? Spójrzcie na mnie. Wiem, wiem. Na zdjęciach wychodzę dość znośnie. Więc może nie patrzcie na mnie, tylko spróbujcie zobaczyć lalkę, taką może na baterie. Lalka owszem, rusza rękoma, nogami, kręci głową i wywraca oczami. Taką ładną laleczkę, która siedzi sobie sama w foteliku. Laleczka ta nie powie "mama", nie weźmie do rączki bułeczki, czy jabłuszka, żeby pochrupać, butelki, żeby się napić. Nie zawołała "pobaw się ze mną". Sama też się nie pobawi. Nie powie, nawet nie pokaże, że boli głowa, że komar siada na czole, że za głośno, że za cicho, za zimno, za gorąco i ogólnie do kitu. A tak właśnie czuję się czasem ja. Na szczęście umiem płakać i tylko to pozwala mi zwrócić na siebie uwagę. Krzykiem i płaczem mówię, że coś jest nie tak. Pytanie zawsze tylko: co? Rodzice zachodzą w głowę gdzie boli, co dolega. Czy to tylko jakaś drobna niewygoda czy może coś się zaczyna dziać? Co jest nie tak?
Dzisiaj to tylko zwykły katar. Ale tak naprawdę, to nigdy nie wiadomo, co przyniesie kolejny dzień. Mam jeszcze na koniec małą uwagę. Nie patrzcie krzywo na matki przy wózkach z powyginanymi i oślinionymi dziećmi. Na krzyczące i "niegrzeczne" dzieci. Na ojców, którzy próbują je zająć, czy się z nimi bawić. Może właśnie to dziecko chce coś powiedzieć, a nikt go nie rozumie. To ich zwyczajne życie. Taki rodzaj komunikacji. Ciesz się tym, co masz i pomóż, na ile możesz. Dobrym słowem, chwilą rozmowy, zwykłym "co słychać?". Ciesz się, że to nie Ty jesteś na ich miejscu. Niezmiernie łatwo jest znaleźć się po drugiej stronie. Chwila nieuwagi, złe miejsce, zły czas, złe wyniki badań. Nie, Was to nie dotyczy. Oby nie. Oby nigdy nie.
Chciałabym, żeby ten katar szybko się skończył, bo przez niego humor mi się popsuł, a ja nie lubię się smucić. Wolę się śmiać, na przekór całemu złu i brzydocie tego świata. Uśmiechnij się czasem do mnie. Zatrzymaj się na chwilę.
Stop.

2 komentarze:

  1. Miałam dosłownie te same przemyślenia dzisiaj ... słowo w słowo ( bez kataru ;) ) Pozdrawia mama Aneta i Córeczka Zosia :) ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Chyba coś było w powietrzu ;-)
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń