Okazuje się, że jestem cichą miłośniczką zwierząt. Dzień wczoraj był taki
piękny, że wybraliśmy się do zoo. Kolejka przed wejściem nie zachęcała,
ale dziwnym sposobem ogonek przed nami skurczył się szybko. Chętnych do
zwiedzania było mnóstwo. Trochę obawialiśmy się, czy wytrzymam taki spacer w tłumie. Okazuje się, że gwar mi nie straszny. Najgorsze było
siedzenie przez kilka godzin na własnych czterech literach. Była krótka
przerwa u mamy na rękach, kiedy to tata z Alą udali się do pawilonu, do
którego nie było podjazdu. Ale to nic, bo w tych budynkach było gorąco i
smrodliwie. Byłam w kilku i z każdego chciałam szybko wychodzić.
Odpoczęłyśmy sobie na świeżym powietrzu. W międzyczasie coś przegryzłam i
jakoś zleciało. Zmienia się to nasze wrocławskie zoo. Raz już kiedyś
byłam i widzę duże zmiany. A jeszcze niebawem mają otworzyć Afykanarium.
To dopiero będzie coś. Mimo tłoku, warto czasem zajrzeć w takie
miejsce. Szkoda tylko, że niepełnosprawni mają darmowy wjazd wyłącznie w
czwartki, bo taka przyjemność, to niemały wydatek. No, ale jako, że nie
często wybieramy się gdzieś całą rodziną, warto było zaszaleć. Fajnie
było. Wcale nie marudziłam. A wieczorem padłam, jak nieżywa. Ala zresztą
też. Październik w tym roku nas rozpieszcza, więc korzystamy. Zdarzają
się też wieczorowe wyprawy rowerowe. Niestety po tych wracam do domu
bardziej zmasakrowana. Atakują mnie komary, a ja nie umiem ich odgonić,
więc zawsze mnie jakiś dziabnie. Po ostatnim wyjeździe terenowym mam róg między oczami. Po ukąszeniu przez komara często robi mi się z bąbla
wielka bania. Na szczęście ta już znika, ale nie lubię takich atrakcji.
Przez całe lato ugryzło mnie może kilka komarów, więc teraz atakują,
jak tylko mogą, żeby wyrobić plan. Na szczęście koło domu tych
krwiopijców mamy niewiele. Jakoś przetrzymam. Oby ta piękna pogoda
utrzymała się jak najdłużej. Czego i Wam życzę.
|
W zoologu |
|
Prosimy nie karmić zwierząt |
|
Chłopaki z Madagaskaru |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz