Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 13 października 2014

Okazuje się, że jestem cichą miłośniczką zwierząt. Dzień wczoraj był taki piękny, że wybraliśmy się do zoo. Kolejka przed wejściem nie zachęcała, ale dziwnym sposobem ogonek przed nami skurczył się szybko. Chętnych do zwiedzania było mnóstwo. Trochę obawialiśmy się, czy wytrzymam taki spacer w tłumie. Okazuje się, że gwar mi nie straszny. Najgorsze było siedzenie przez kilka godzin na własnych czterech literach. Była krótka przerwa u mamy na rękach, kiedy to tata z Alą udali się do pawilonu, do którego nie było podjazdu. Ale to nic, bo w tych budynkach było gorąco i smrodliwie. Byłam w kilku i z każdego chciałam szybko wychodzić. Odpoczęłyśmy sobie na świeżym powietrzu. W międzyczasie coś przegryzłam i jakoś zleciało. Zmienia się to nasze wrocławskie zoo. Raz już kiedyś byłam i widzę duże zmiany. A jeszcze niebawem mają otworzyć Afykanarium. To dopiero będzie coś. Mimo tłoku, warto czasem zajrzeć w takie miejsce. Szkoda tylko, że niepełnosprawni mają darmowy wjazd wyłącznie w czwartki, bo taka przyjemność, to niemały wydatek. No, ale jako, że nie często wybieramy się gdzieś całą rodziną, warto było zaszaleć. Fajnie było. Wcale nie marudziłam. A wieczorem padłam, jak nieżywa. Ala zresztą też. Październik w tym roku nas rozpieszcza, więc korzystamy. Zdarzają się też wieczorowe wyprawy rowerowe. Niestety po tych wracam do domu bardziej zmasakrowana. Atakują mnie komary, a ja nie umiem ich odgonić, więc zawsze mnie jakiś dziabnie. Po ostatnim wyjeździe terenowym mam róg między oczami. Po ukąszeniu przez komara często robi mi się z bąbla wielka bania. Na szczęście ta już znika, ale nie lubię takich atrakcji. Przez całe lato ugryzło mnie może kilka komarów, więc teraz atakują, jak tylko mogą, żeby wyrobić plan. Na szczęście koło domu tych krwiopijców mamy niewiele. Jakoś przetrzymam. Oby ta piękna pogoda utrzymała się jak najdłużej. Czego i Wam życzę.
W zoologu

Prosimy nie karmić zwierząt

Chłopaki z Madagaskaru

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz