Koniec wczasów. Jestem w domku. Wreszcie. Wymęczyli mnie tam i muszę
teraz trochę odpocząć. Tylko nie wiem kiedy, bo po niedzieli marsz do
przedszkola. Ruszam też systematycznie z dodatkową rehabilitacją. No i
muszę się skontaktować z magikiem od powięzi. Stwierdzam, że to odkrycie
turnusu. Moja pani Kasia zachwalała ten rodzaj masażu, ale wiecie jak
to jest. Wielu wiele chwali, ale ile w tych ochach i achach jest prawdy,
nie wie nikt. Zawsze trzeba takie newsy sprawdzić, najlepiej osobiście.
No i mi się udało. Cudownie się złożyło, że mój terapeuta na turnusie
był po kursie powięziówki i zastosował te magiczne masaże na moim
ciałku. No i wiecie co? Po prostu rewelacja. Po takim półgodzinnym
zabiegu, byłam fajnie zrelaksowana. Moja spastyka odpuszczała na tyle,
że mogłam sobie nawet zrobić kupę. To nie żart. Kto ma problemy z
opróżnianiem, ten wie, jakie to niefajne uczucie, nie móc pozbyć się
balastu. Mama dotąd każdą moją kupę nanosiła (nie dosłownie, lecz
długopisem) na kalendarz. A na turnusie, przy pomocy masaży, codziennie była dwójka w pieluszce. Polecam wszystkim zatwardzielcom.
Sprawdzone i działa.
Z turnusu, oprócz wrażeń, przywiozłyśmy też trochę grzybów. Pisałam
wcześniej, że co niektórym udaje się nazbierać ich trochę. Ale, to co
się działo na koniec, to było istne zagrzybienie.
Oto, co naniósł pewnego przedpołudnia nasz sąsiad:
|
Zagrzybiona wanienka do kąpieli |
To się nazywa grzybobranie, co? Piękny widok. Nigdy nie widziałam
tylu grzybów naraz. Trochę popadało, a potem zrobiło się dość ciepło.
Pogoda dla grzybów wprost wymarzona. No i sąsiad złapał takiego
grzybobakcyla, że nie dawał rady tego przerobić. Tym oto sposobem i nam
dostało się trochę grzybków. Podsuszone, przyjechały razem z nami do
domu. Jakby tak pogoda dopisała, to ja też chętnie bym na takie
grzybobranie poszła. Do lasu mam niedaleko. Tylko nie wiem, czy u nas
byłaby taka obfitość. Z tego, co wiem, z dolnośląskiego właśnie w
lubuskie (tam, gdzie byłam) ludzie przyjeżdżają na grzyby. Sezon
grzybowy w pełni. Zatem grzyboluby, kosz w rękę i kierunek: lubuskie!
|
Grzybowy obrusik |
Haniu, Mamo Hani i cała reszto rodzinki. Wreszcie znalazłam chwilę. same rozumiecie- jak się mieszka w lubuskim, to teraz ręce pełne grzybów :)... No ale dzisiaj LEJE jak z cebra cały dzień- czyli jutro będą świeżutkie grzybki- no ale dziś wreszcie znalazłam chwilkę dla Was :) Pozdrawiamy z całego serducha- Oliwierek z babcią Basią :)
OdpowiedzUsuńHej Basiu!
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiamy gorąco!