Nie pisałam wcześniej, ale zaginął nasz Rysio. Nie był może pięknym
kotem, ale był kochany. Kiedy byłam z mamą na turnusie, któregoś dnia nie wrócił do
domu. A zawsze wracał na kolację albo na śniadanie. No i nie ma go do
dziś. Ehhh, te Ryśki. To już nasz drugi Rysiunio, który nie wrócił do
domu. Pierwszy leżał na szosie nieopodal domu. A ten, nie wiadomo, gdzie
się podziewa. Trochę długo już go nie ma i jestem pełna najgorszych
myśli. Chyba coś złego mu się przytrafiło. W domu teraz o jednego kota
mniej i jakoś tak pusto się zrobiło. Więc pomyśleliśmy, że warto by było
zorganizować dla naszej Lunki towarzysza. Jak pomyśleliśmy, tak też
zrobiliśmy. Jako, że sezon na kocie lęgi w pełni, nie było z tym
najmniejszego problemu. Ogłoszeń, co nie miara. My jednak zdecydowaliśmy
się na kociaka ze schroniska. Pełno śliczności w tym kocim bidulu. Do
wyboru, do koloru. Przykro było na to patrzeć. Siedziały biedaki w
klateczkach i miauczały "weź mnie!". Długo się nie zastanawialiśmy.
Spodobał nam się śliczny burasek, więc pod pachę go i wio do biura
załatwić formalności. Trwało to chwilkę i Ryś (oczywiście) jest już z
nami. Szczęściarz z niego, bo w schronisku był zaledwie cztery dni.
Niestety, został tam jego braciszek, ale mamy nadzieję, że i on szybko
znajdzie dom. W domku Lunka przywitała Rysia owacją prychnięć i syków.
Młody nie pozostał jej dłużny i też ją ofuknął zdrowo. Po czym Lunia
zabrała się na podwórko i kić spokojnie mógł oswajać nową sytuację.
Wieczorem zjadł i udał się na mały rekonesans po domku. Powycierał kurze
w kątach oraz pod łóżkami i poszedł spać do koszyka. Fajny jest nasz
Ryniutek. Trochę się zastanawialiśmy, czy nie dać mu inaczej na imię.
Stanęło jednak na tym, że to nie wina imienia, tylko płci. Ale nie będę
Wam tu przytaczać szczegółów, bo jeszcze gotów się ktoś obrazić. I tak
to mamy nowego towarzysza. Mam nadzieję, że Lunia szybko go zaakceptuje i będzie dla niego dobrą
zastępczą mamą. Myślę, że się polubią i wszystko będzie dobrze. A póki
co, Ala niańczy Rysia. Tuli i zabawia, choć on nie ma na razie na to
wielkiej ochoty. Jest grzeczny i siedzi cicho. Na razie. Bo znając kocią
naturę, długo tak spokojnie nie będzie. Ale co tam, mam w końcu w domu
małego kota!
|
Ryś z bratem jeszcze w schronisku |
|
Rysio już w domeczku.
Witamy, koteczku! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz