Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 20 października 2014

Nie pisałam wcześniej, ale zaginął nasz Rysio. Nie był może pięknym kotem, ale był kochany. Kiedy byłam z mamą na turnusie, któregoś dnia nie wrócił do domu. A zawsze wracał na kolację albo na śniadanie. No i nie ma go do dziś. Ehhh, te Ryśki. To już nasz drugi Rysiunio, który nie wrócił do domu. Pierwszy leżał na szosie nieopodal domu. A ten, nie wiadomo, gdzie się podziewa. Trochę długo już go nie ma i jestem pełna najgorszych myśli. Chyba coś złego mu się przytrafiło. W domu teraz o jednego kota mniej i jakoś tak pusto się zrobiło. Więc pomyśleliśmy, że warto by było zorganizować dla naszej Lunki towarzysza. Jak pomyśleliśmy, tak też zrobiliśmy. Jako, że sezon na kocie lęgi w pełni, nie było z tym najmniejszego problemu. Ogłoszeń, co nie miara. My jednak zdecydowaliśmy się na kociaka ze schroniska. Pełno śliczności w tym kocim bidulu. Do wyboru, do koloru. Przykro było na to patrzeć. Siedziały biedaki w klateczkach i miauczały "weź mnie!". Długo się nie zastanawialiśmy. Spodobał nam się śliczny burasek, więc pod pachę go i wio do biura załatwić formalności. Trwało to chwilkę i Ryś (oczywiście) jest już z nami. Szczęściarz z niego, bo w schronisku był zaledwie cztery dni. Niestety, został tam jego braciszek, ale mamy nadzieję, że i on szybko znajdzie dom. W domku Lunka przywitała Rysia owacją prychnięć i syków. Młody nie pozostał jej dłużny i też ją ofuknął zdrowo. Po czym Lunia zabrała się na podwórko i kić spokojnie mógł oswajać nową sytuację. Wieczorem zjadł i udał się na mały rekonesans po domku. Powycierał kurze w kątach oraz pod łóżkami i poszedł spać do koszyka. Fajny jest nasz Ryniutek. Trochę się zastanawialiśmy, czy nie dać mu inaczej na imię. Stanęło jednak na tym, że to nie wina imienia, tylko płci. Ale nie będę Wam tu przytaczać szczegółów, bo jeszcze gotów się ktoś obrazić. I tak to mamy nowego towarzysza. Mam nadzieję, że Lunia szybko go zaakceptuje i będzie dla niego dobrą zastępczą mamą. Myślę, że się polubią i wszystko będzie dobrze. A póki co, Ala niańczy Rysia. Tuli i zabawia, choć on nie ma na razie na to wielkiej ochoty. Jest grzeczny i siedzi cicho. Na razie. Bo znając kocią naturę, długo tak spokojnie nie będzie. Ale co tam, mam w końcu w domu małego kota!
Ryś z bratem jeszcze w schronisku
Rysio już w domeczku.
Witamy, koteczku!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz