Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

czwartek, 14 sierpnia 2014

Jest pogoda. Są wakacje. Przyjechali goście.
Oj, się dzieje. Zawierucha na całego. Ganiają i krzyczą, aż uszy więdną. A jest ich tylko dwoje. Ogólnie mi to nie przeszkadza, bo lubię rumor, ale muszę przyznać, że wieczorem jestem tym zmęczona. W związku z powyższym przesypiam ostatnio całe noce, z przerwą na zmianę boku. Jednak, żebym mogła zmienić bok, to muszę zawołać mamę. Sama się nie przekręcę. Mama przychodzi i mi pomaga. Wtedy zwykle śpię dalej, choć różnie bywa. Dobrze, że dzieci dadzą rano pospać. Jako, że są wakacje, nikt nikogo nie budzi i każdy (oprócz taty, bo pracuje) może się wyspać do woli. Nie wiem, co to będzie we wrześniu. Trzeba będzie przecież wstawać wcześniej, zbierać się i wyjeżdżać do przedszkola. Oj, skończy się zaleganie w wyrku. Ala już mówi, że jesień się zbliża. Ale póki co, cieszę się tym, co jest. Co prawda, nie ma już takiej fajnej pogody jak w lipcu, ale jeszcze nie jest źle. I co najważniejsze, nie ma w tym roku komarów. To znaczy są, ale bardzo nieliczne. Ugryzło mnie może kilka. Bywają lata, że nie da się wyjść na podwórko. Wtedy jest kiepsko. Grillowanie nie jest przyjemne. Tego lata jednak dokuczają bardziej gzy. A one wieczorem szybko chodzą spać i można posiedzieć sobie na podwórku, pokapać się i pochichotać.
Z gośćmi kąpiele - radości wiele
Gość Azy Ciołem zwany (nie pytajcie: dlaczego?)
Niedawno odkryliśmy też, że nasze ropuszki zielone wieczorami wyruszają na łowy. Dnie spędzają w zacisznej kotłowni, a nocami buszują po podwórku. Robią sobie tajemne kryjówki, by w razie czego mogły się szybko ewakuować. A rankiem pewnie przeciskają się pod garażową bramą i wracają się pokotłować i wypocząć w cieple. Ciekawe, co będzie się działo z nimi dalej? Niebawem przyjedzie nowy transport węgla na zimę. Trzeba będzie się żabuniami zająć, by potem mogły wrócić między worki z węglem. Czy będą zimować w naszej kotłowni? Hmm, ciekawe.
 Żabia nocna kryjówka
A teraz spójrzcie, jaki straszny stwór chciał oskubać do cna naszą wierzbę. Dobrze, że tata wypatrzył tego szkodnika. Niebawem pewnie nic by z drzewka nie zostało. Kto to, co to? Kto wie? My podejrzewamy, że mogła to być larwa szarańczy. Ogromne zwierzę, grube i długie, jak mamy palec. Ładne, ale żarłoczne. Nie mogliśmy pozwolić, by zjadło nasz ogródek. Agatka się nim zajęła w mgnieniu oka i bardzo jej smakowało. Aga jest zawsze w pogotowiu i chętnie oczyszcza nasz teren z niechcianych owadzich gości. Nam tutaj nie potrzeba plag egipskich. Wystarczy nam nasz prywatny cyrk.
 Cuda z ogróda - żarłoczna larwa

1 komentarz:

  1. Anonimie, dziękujemy za podpowiedź. Może to i rzeczywiście nastrosz lipowiec. Tylko, że nasza larwa była bardziej niebieskozielona, niż nastrosz i miała inny ogonek. Ale może to kwestia ustawień kolorów.

    OdpowiedzUsuń