Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

wtorek, 22 lipca 2014

Od tego turnusu tu już mi się w głowie miesza. Nie wiem, czy to wtorek, czy czwartek, czy może nawet piątek. Dzień do dnia podobny. Jedynie weekend daje chwilę odmiany. Jeszcze trochę i będzie koniec. Wtedy będę miała wakacje i sobie wypocznę. Przede mną jeszcze prezentacja wózka. Ma się odbyć w ostatnim tygodniu lipca. Wtedy się okaże, czy wóz wart jest swojej ceny. Na turnusie w szpitalu spotkałam kolegę z mojej grupy przedszkolnej. Józek tez nie próżnuje, lecz ćwiczy dzielnie, jak ja. Nasze mamy się poznały bliżej, a my tak średnio. Ja nie widzę Józia, a on mnie ledwo co. Mama też zakolegowała się tam z taką panią Magdą, mamą trojaczków. Z całej, zaledwie rocznej trójki, mały Szymek potrzebuje pomocy. Jego siostry, na szczęście, są zdrowe i zaczynają już chodzić. Szymcio został przy porodzie niedotleniony i ma teraz problemy. Jest jeszcze malusi i mocno trzymamy kciuki za to, żeby kiedyś biegał i się śmiał z wszystkich dzisiejszych diagnoz.

I tak lato mija. Przymierzam się, do skoku do naszego basenu na podwórku. Ale ta woda taka zimna, brrr (jak dla mnie). A jak już jest ciepła, to jakaś taka mało przejrzysta się robi i nie zachęca do kąpieli. Póki co, moczę nóżki. Mam nadzieję, że mi się jeszcze uda popluskać. Reszta rodziny prawie codziennie uskutecznia podwórkowe kąpiele (łącznie z babcią). Wesoło jest! Ze spraw przydomowych, to mamy w obejściu jeszcze pewną zagadkę. Od jakiegoś czasu w naszej kotłowni (na worach z węglem) pomieszkuje żabia rodzina. I to nie tylko mama z tatą, ale wygląda na to, że również i inni krewni, dalsi i bliżsi. Jest ich tam koło dziesiątki (jak tylko ktoś tam wchodzi, towarzystwo rozpierzcha się na prawo i lewo i chowa się w szparach - ciężko je zliczyć). Są mniejsze i większe. Wszystkie przecudnej urody, żywym złotem nakrapiane. Kiedy odkryliśmy, że znalazły sobie tam lokum, było na podwórku niezbyt ciepło i myśleliśmy, że jak się lato rozkręci, to się ekipa wyniesie, ale nie. Żabi klan ma się dobrze i nic nie wskazuje na to, żeby miał się wyprowadzić. Mnie to nie martwi, bo ja lubię różne stworzenia. No i żabki są przecież bardzo pożyteczne. Zastanawiam się tylko, o co chodzi. Zawsze na podwórku, szczególnie wieczorami, widywało się różne żabcie, ale żeby się do domostwa pchały, to tego jeszcze nie było. Nie wiem, co o tym myśleć. Może to jakiś zaklęty królewski ród? Naprawdę nie wiem, czemu upodobały sobie to miejsce. Może ktoś zna tę rodzinę i wyjaśni mi, co to za jedni? I czego możemy się dalej spodziewać?
Żabi ród czyli...
w domostwie żab w bród

3 komentarze:

  1. Hana a może wśród nich jakiś księże zaklęty w żabcie? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. to prawdopodobnie ropucha zielona

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, to zapewne Książe Ropuch Zielony. Czekam na rozwój sytuacji :D

    OdpowiedzUsuń