Pewnie możecie nimi kręcić do woli. Moje niestety, nie są skore do wygibasów. Jako, że nie chodzę i zwykle siedzę, mam nawet z nimi pewne kłopoty. Nie odwodzę nóg na boki i każdy taki ruch sprawia mi ból. Przez ten brak stałego ruchu, moje panewki w biodrach się spłaszczają i kości udowe ocierając powodują silny ból. Do tego taka nieruchawość może doprowadzić do zwichnięcia kości, a to już grubsza sprawa, którą załatwia się operacyjnie. O takim bólu wolę nie myśleć. Wszystkie chyba nie chodzące dzieci mają problemy ze stawami biodrowymi. Koniecznie trzeba coś działać, żeby nie skończyło się operacją. Więc działamy. Ćwiczymy dzielnie, głównie ja z mamą plus dodatkowo fizjoterapeuci. Lekko nie jest, krzyku przy tym trochę jest i łez. Ale jak sobie tak poćwiczę, to nóżki mam takie fajne, że ho ho. Do tego przymierzamy się do pewnego wynalazku. Kiedyś pisałam o SWASH-u, takim reha sprzęcie do dowodzenia stawów biodrowych. Owszem, używanie tego cuda na pewno daje efekty, ale jak to nosić? Jakoś mnie nie przekonały te stalowe druty. Niedawno natknęłyśmy się na inny sprzęt o działaniu podobnym, jak SWASH. Wygląda toto nieco lepiej i wydaje się, że będzie bardziej praktyczne w użytkowaniu.
Źródło: link |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz