Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

wtorek, 4 lutego 2014

Czy wiecie jak ciężkie jest życie niepełnosprawnego przedszkolaka?
Dla zdrowych dzieci to czas głównie zabawy. Dla mnie to ciężka praca, że nie powiem harówka. Zwykle w przedszkolu mam tyle zajęć, że ledwo zdążę zjeść jeden posiłek. A chętnie jadałabym dwa. Zasuwam, tzn jestem wożona w foteliku od zajęć do zajęć po całym ośrodku. Przygotowali tam dla mnie indywidualny program nauczania oraz plan zajęć, według którego działam. Mam rehabilitację, kynoterapię, logopedię, tyflopedagoga a do tego Knilla, zajęcia rozwijające percepcję wzrokową, słuchową, zajęcia z motoryki małej i dużej, logorytmikę, zabawy w sali doświadczania świata a nawet katechezę. I to wszystko od dziewiątej do trzynastej (oczywiście nie codziennie wszystko). A potem jeszcze dodatkowa prywatna rehabilitacja i czasem jakaś konsultacja lekarska albo szpital.
Przyznacie, że się nie nudzę, co? Zanim trafiłam do mojego obecnego ośrodka, jeździłam z mamą dwa, trzy razy w tygodniu na różne terapie. Za wiele się nie działo. Teraz to dopiero mam magiel. Kiedy pojawiła się perspektywa Ośrodka Rewalidacyjno - Wychowawczego mama miała obawy, czy podołam. Nie bezpodstawne. Lekko nie było i dalej nie jest. Czasem, wracając do domu jestem tak padnięta, że zasypiam już w aucie. Jeśli nie zasnę w drodze, to po obiadku musowo zaliczam drzemkę. A trzeba wiedzieć, że już od jakiegoś czasu drzemki nie były mi potrzebne. Ale teraz krótki relaksik działa cuda. Do wieczora mogę śmigać dalej. Potem spanko (niejednokrotnie z nocnym przerywnikiem), rano pobudka i wio...do roboty! Żartuję, bo tak naprawdę, to jestem niezmiernie zadowolona, że mogę uczęszczać do tego mojego "przedszkola". Fajnie by było, żeby każde chore dziecko miało taką możliwość. Żeby nie siedziało całymi dniami z mamą w domu. Żeby mogło dostać tyle i tego, co mu potrzeba - terapii, zabawy, oderwania od rutyny i domowego marazmu. Rodzice, szukajcie takich ośrodków! Dla wspólnego dobra. Wcześniej nawet nie wiedzieliśmy, że są takie miejsca. A są. I warto się do nich zgłosić. Tam jest naprawdę fachowa opieka i zajmują się świetnie takimi ciamajdami, jak np ja :-)
Straż przyboczna (dobrze usadowiona ona)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz