Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

piątek, 18 października 2013

Warunki są dobre. Pokój lux, łazienka fajna i grzeją podłogówką ostro. Trochę daleko od wszystkiego. To mamy zasługa, bo prosiła, żeby dali nam jakiś cichy kącik, więc mieszkamy na końcu korytarza, z dala od zgiełku. Mamy wyjście zarówno na korytarz, jak i na podwórko. Myślę, że latem taki układ jest super. Stołówka jest też daleko, ale warto tam zaglądać,  bo jeść dają smacznie.
Dzień zajęć zaczynam o ósmej kinezyterapią (to takie ćwiczenia ogólnie usprawniające). Pierwsze chwile spędziłam na dużej sali, z innymi dziećmi, ale skończyło się sam na sam, z ciocią Beatą w małej salce. I tak chyba zostanie. Dla mnie praca w towarzystwie, to nie robota. Hałas i płacz innych dzieci w chwili, gdy muszę pracować, nie pozwala mi się skupić i bardzo mnie denerwuje. Zaraz zaczynam ryczeć i to łzami, jak grochy. Zauważyłam, że wszystkie zajęcia są w grupach, najmniejszych - dwuosobowych, ale jednak. Ja wolę zajęcia indywidualne. Zobaczymy, czy i co da się z tym zrobić. Najbardziej zawiedziona jestem basenem. Tu mam grupę trzyosobową z krzyczącym z radości chłopcem. Mnie to nie cieszy i nie wiem, co z tym dalej zrobić, bo ja bardzo lubię basen i miałam nadzieję na fajne zajęcia w wodzie. Na konioterapii wraz z ciocią Sylwią dosiadam wałacha? Newtona. Mama nas prowadzi w kółko, jak w cyrku, aż się w głowie kręci. Byłyśmy też w terenie, w okolicznym lasku. Jesień jest tutaj piękna, żółto-pomarańczowa. Szkoda, że pogoda się zepsuła i nie da rady pospacerować. Mam jednak nadzieję, że wkrótce się to zmieni.
Wio koniku!
Dzieje się, jak zwykle sporo. Pracuję, jak nie przymierzając, te wałachy na padoku. Basen udało się przełożyć na inną godzinę i jest teraz znacznie przyjemniej oraz ciszej.
Poznałyśmy tutaj naszą cichą czytelniczkę Agnieszkę i jej córeczkę Lili. Zaczepiła nas na stołówce i mówi, że nas zna z bloga. Niezły cyrk. Pierwszy raz zdarza nam się coś takiego. Ciekawa sytuacja. No więc mamy już nowe, fajne koleżanki. Poza tym powoli poznajemy też innych. Tutaj jest dużo ludzi, którzy są tu już kolejny raz. Jedna mama mówiła, że jest tutaj po raz szósty. Ośrodek powstał niedawno, więc niezła częstotliwość. A tak na marginesie, ciekawe skąd ludzie biorą na to kasę? Czyżby z 1 %?
Powoli księgują nam właśnie zeszłoroczny procent. Nie mam jeszcze wszystkich wpłat, ale sukcesywnie moja sakiewka się napełnia. Dziękujemy wszystkim znajomym i nieznajomym za ten gest. Czekamy na zakończenie księgowania, by złożyć podziękowania z wyszczególnieniem urzędów skarbowych. W związku z ochroną danych osobowych, nie wiem, kto konkretnie przekazał mi swój procent, ale i tak baaardzo dziękuję.
Tobie, tobie i tobie - dziękuję!
Wczorajsza wieczerza w znajdującym się nieopodal pałacu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz