Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

sobota, 6 lipca 2013

SWASH /motylek/

Kiedy byłam na turnusie, tamtejsi fizjoterapeuci zaproponowali, by wpakować mnie w pewne cudo. Miałam nawet znikomą przyjemność przymiarki takiego urządzenia.


Foto: źródło
Ten sprzęt, to skandynawskiej produkcji SWASH (jest też jego polski odpowiednik MOTYLEK ). Nieciekawie się w nim czułam. Kopytka rozwarli mi wszerz i tak ustabilizowali, bym nie mogła ich ku sobie ściągnąć, co nieustannie czynię (niestety). Grozi to zwichnięciem bioderek. Po dokładnym obejrzeniu rtg moich stawów biodrowych, pani Kasia stwierdziła jednak, że nie jest całkiem dobrze. Opis nie mówił wszystkiego. Żeby ostatecznie stwierdzić, jak się mają moje bioderka, będę jeszcze musiała zrobić usg. Przeraża mnie wizja użytkowania tego sprzętu. Póki co jednak, temat odkładamy na później. Najpierw dostanę botulinę (już coraz bliżej termin) i zobaczymy, jak na mnie zadziała. Potem bedą łuski. A dopiero wtedy ewentualnie, do wspomagania pionizowania zainteresujemy się może motylkiem (jest o połowę tańszy). Niespecjalnie mi na tym zależy, ale jeśli to miałoby pomóc, to jakoś to będę musiała wytrzymać. Brrr, oby nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz