No i stało się. Jestem ostrzyknięta. Przeddzień zabiegu musiałam się stawić na oddziale celem założenia wenflonu, pobrania krwi, zważenia
oraz wypełnienia kilku ankiet. Nazajutrz z rana (po piątej) podłączono
mi kroplówkę i miałam zakaz jedzenia. Potem snułyśmy się po korytarzu i czekałam na swoją kolej. Byłam trzecia z czwórki ostrzykiwanych dzieci. O
12-tej dostałam znieczulenie i do dzieła. Sam zabieg trwał jakieś 15 minut, po czym zawołano mamę i chwilę potem otworzyłam oczy. Znieczulenie było płytkie i wszystko poszło zgodnie z planem. Wróciłam na oddział, po dwóch godzinach dostałam jeść (bardzo mi smakowało), odebrałyśmy wypis, zalecenia i do domu. Na każdej z nóg mam sześć śladów po kłuciach i dziurę po wenflonie w lewej ręce. Poza tym jestem cała i zdrowa. Efekt ma być widoczny szybko, ale jak mówili, na każdego działa to inaczej. Tak, czy owak czekamy na luzy w nogach. Następny ostrzyk za pół roku (być może w ręce, bo też mam mocno spastyczne). Pani doktor mówiła mamie, żeby mnie z kilogram podtuczyć, to dało by się wtedy za jednym podejściem ostrzyknąć i nogi i ręce (dawkę dobierają do wagi i jest jakiś limit). Będziemy się starać, ale nie obiecuję, że w pół roku skoczę na wadze kilogram. Od lutego nawet trochę schudłam. Hmmm dziwne, bo jem i rosnę. Widać idę w górę, tzn. na długość, bo masa niska. Cóż, taka już moja uroda ;)
Podsumowując, na oddziale było miło. Pielęgniarki fachowo założyły mi wenflon. Jak
sobie przypomnę ten moment z innego szpitala, to nie chce mi się wierzyć, że tak można. Moje poprzednie wkłucie skończyło się dziurami w obu rączkach i zainstalowaniem wenflonu dopiero w nóżkę. Muszę jednak dodać, że jakiś czas wcześniej naklejono mi w miejsce przyszłego wkłucia
opatrunek z Emlą. Teraz już wiemy, że przed przyjściem na jakikolwiek oddział będziemy się musiały zaopatrzyć w to smarowidło. Polecam! Ogólnie wypad do szpitala zaliczam do udanych. Noc była krótka, sąsiad nieco uciążliwy, ale było w porządku. I najważniejsze, że wszystko poszło sprawnie i szybko.
|
Salka ze szpitalka |
|
Powrót do świata żywych po zabiegu |
Dobrze ze wszystko poszło sprawnie.
OdpowiedzUsuńEfekty na pewno niebawem się pojawią, tylko wiecie ze organizm sie uodparnia i przy każdym kolejnym ostrzyknięciu, botulina działa słabiej i rozluźnienie krócej się utrzymuje.
Buziaczki dla dzielnej Hani :*
No wiem,że tak jest, niestety. Czegoś jednak musimy próbować. Zaczynamy od botuliny, a być może kiedyś i my będziemy musieli zrobić Hani fibrotomię. Czym później, tym lepiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!