Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

środa, 10 lipca 2013

No i stało się. Jestem ostrzyknięta. Przeddzień zabiegu musiałam się stawić na oddziale celem założenia wenflonu, pobrania krwi, zważenia oraz wypełnienia kilku ankiet. Nazajutrz z rana (po piątej) podłączono mi kroplówkę i miałam zakaz jedzenia. Potem snułyśmy się po korytarzu i czekałam na swoją kolej. Byłam trzecia z czwórki ostrzykiwanych dzieci. O 12-tej dostałam znieczulenie i do dzieła. Sam zabieg trwał jakieś 15 minut, po czym zawołano mamę i chwilę potem otworzyłam oczy. Znieczulenie było płytkie i wszystko poszło zgodnie z planem. Wróciłam na oddział, po dwóch godzinach dostałam jeść (bardzo mi smakowało), odebrałyśmy wypis, zalecenia i do domu. Na każdej z nóg mam sześć śladów po kłuciach i dziurę po wenflonie w lewej ręce. Poza tym jestem cała i zdrowa. Efekt ma być widoczny szybko, ale jak mówili, na każdego działa to inaczej. Tak, czy owak czekamy na luzy w nogach. Następny ostrzyk za pół roku (być może w ręce, bo też mam mocno spastyczne). Pani doktor mówiła mamie, żeby mnie z kilogram podtuczyć, to dało by się wtedy za jednym podejściem ostrzyknąć i nogi i ręce (dawkę dobierają do wagi i jest jakiś limit). Będziemy się starać, ale nie obiecuję, że w pół roku skoczę na wadze kilogram. Od lutego nawet trochę schudłam. Hmmm dziwne, bo jem i rosnę. Widać idę w górę, tzn. na długość, bo masa niska. Cóż, taka już moja uroda ;)
Podsumowując, na oddziale było miło. Pielęgniarki fachowo założyły mi wenflon. Jak sobie przypomnę ten moment z innego szpitala, to nie chce mi się wierzyć, że tak można. Moje poprzednie wkłucie skończyło się dziurami w obu rączkach i zainstalowaniem wenflonu dopiero w nóżkę. Muszę jednak dodać, że jakiś czas wcześniej naklejono mi w miejsce przyszłego wkłucia opatrunek z Emlą. Teraz już wiemy, że przed przyjściem na jakikolwiek oddział będziemy się musiały zaopatrzyć w to smarowidło. Polecam! Ogólnie wypad do szpitala zaliczam do udanych. Noc była krótka, sąsiad nieco uciążliwy, ale było w porządku. I najważniejsze, że wszystko poszło sprawnie i szybko.
Salka ze szpitalka
Powrót do świata żywych po zabiegu

2 komentarze:

  1. Dobrze ze wszystko poszło sprawnie.
    Efekty na pewno niebawem się pojawią, tylko wiecie ze organizm sie uodparnia i przy każdym kolejnym ostrzyknięciu, botulina działa słabiej i rozluźnienie krócej się utrzymuje.
    Buziaczki dla dzielnej Hani :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiem,że tak jest, niestety. Czegoś jednak musimy próbować. Zaczynamy od botuliny, a być może kiedyś i my będziemy musieli zrobić Hani fibrotomię. Czym później, tym lepiej.
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń