To był dobrze spędzony czas. Zostałam wyćwiczona za wszystkie czasy. Trochę nam się nie chciało wierzyć, że w niespełna dwa tygodnie można coś zdziałać tak, żeby od razu było widać efekty. A tam naprawdę to potrafili zrobić. Wróciłam do domu wymęczona, ale prawie siedzącą. Nogi mi się zgięły w kolanach, a ręce mam opuszczone i otwarte. Nie trzymam już gardy, jak bokser, lecz normalnie (prawie) siedzę. Głowa czasem mi jeszcze opada, ale np. w foteliku samochodowym, lekko pochylonym, siedzę prosto. Ten turnus był naprawdę bardzo rehabilitacyjny. Nie żałuję, że wybrałam właśnie ten ośrodek i nie dziwię się, że ma takie dobre opinie. Już zapisaliśmy się na kolejny turnus i będę tęsknić za ciociami i wujkami oraz fajnym klimatem tamtego miejsca. Poznaliśmy też inne dzieci i ich wspaniałych rodziców. Przyjeżdżają tu ludzie z całej Polski - od Zgorzelca, przez Szczecin aż po Lublin. Była nawet mała Lenka spod Londynu. Wiele się dowiedzieliśmy i fajnie się bawiliśmy.
Pozdrawiamy nowych znajomych! A kadrze DZIĘKUJĘ za zaangażowanie i mile spędzony czas!
Po godzinach ciężkiej pracy:
Skaczemy wysoko, wysoko (lubię trampolinę) |
Dokarmiamy koniki. Ten duży próbował też, czy Ala jest smaczna i ugryzł ją w ramię (niedobry!) |
Zwiedzamy okolicę |
Odpoczywamy |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz