Będzie nią fizjoterapeutka - pani Małgosia. Póki co, jesteśmy umówione na jeden raz w tygodniu. Zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie. Pani Kasi nie odpuszczę, dalej będę się z nią spotykać prywatnie (dziękuję za Wasze wpłaty na moje subkonto - stamtąd będziemy refundować te wizyty).
Ten rok to dla mnie rok zmian i wielkiej zawieruchy. Zaczęło się od wizyty w szpitalu na oddziale neurologii dziecięcej. Teraz zima wiosną. A co dalej?
Plany mamy takie, że na samą myśl jestem wstrząśnięta. Szykuję się bowiem na ostrzykiwanie botuliną. Znowu będę musiała położyć się na oddziale, bo robią to w znieczuleniu. Na szczęście niby na krótko, ale potem dobrze byłoby pójść na intensywną rehabilitację. A to z kolei następne długie dni w szpitalu. No i mam też zarezerwowany turnus rehabilitacyjny wyjazdowy, a jesienią zaklepaną kontrolę na neurologii. Do tego wszystkiego rodzice zapisali mnie na zajęcia rewalidacyjno-wychowawcze. To coś na kształt przedszkola. Przysługuje mi bodajże 10 godzin tygodniowo. To, co prawda daleka przyszłość, bo kolejka jest spora, ale już zaprząta mój spokój. W związku z powyższym czeka mnie spotkanie w Poradni psychologiczno-pedagogicznej, bo muszę mieć zaświadczenie o potrzebie tych zajęć. A na dodatek oczekuję na wizytę w MOPS-ie, żeby dostać nowe orzeczenie o niepełnosprawności.
Niezła jazda, przyznacie. Życzcie mi (a właściwie nam wszystkim - mamie, tacie i Ali też) dużo sił i wytrwałości. Oraz zdrowia, żebyśmy mogli te piękne plany zrealizować.
Życie to nie je bajka. Ojjj, nie...
Wiosenne pozdrowienia! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz