Co dziś jedliście pysznego?
Ja cały czas ćwiczę jedzenie łyżeczką. Oczywiście nie sama. Robi to ze mną mama, lub też zaprzyjaźniona ciocia, a właściwie pani Sylwia.
Jeżdżę zwykle do niej na obiad. Ona wciska mi jedzonko. No wciska, wciska. Mama też mi wciska. Coraz lepiej wchodzi mi połykanie, ale do ściągania z łyżeczki to chyba jeszcze trochę. Póki co, tak naprawdę, to dobrze najadam się tylko z butli. Mama mi gotuje, miksuje, cuduje. Gdyby nie inni, to umarłabym
z głodu. Serio. Owszem, gdy jestem głodna, to się domagam, ale niestety, jestem skazana na czyjąś pomoc. Miło jest popatrzeć na maluchy z ciachem, czy bułą w ręku. Ja mam tylko ciastka granulowane, a bułą się krztuszę.
W dodatku nie utrzymam jej sama w dłoni. Niczego nie utrzymam, a trafić do buzi, to byłby wyczyn.
Tata się kiedyś wypuścił w świat i przywiózł mi takiego smakołyka (foto: link). |
Dziś z pyszności zjadłam kaszkę z odrobiną jogurtu z owocami. No i objadam się dyńką z naszych jesiennych zbiorów. Jak mama rozkroi dynię, to potem przez tydzień ją zajadamy. Na słodko, na słono, a mama to nawet na surowo. Pyszności!
W tym roku też zasadzimy kilka dyniek. Zasadzimy, bo lubimy.
Wiosno, przybywaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz