I nie chodzi mi teraz o tę jedną wielką, która może teraz komuś przyszła na myśl. Zakupiliśmy bańki bezogniowe dla ozdrowienia. Ja już działam bez zarzutu, ale moja siostra jeszcze lekko charczy. Dla wspomożenia kuracji postanowiliśmy zatem stawiać bańki. Rodzice wybrali bezogniowe, żeby się dzieci nie wystraszyły. Są one bardzo poręczne i szybkie w obsłudze. Alka jest już po pierwszym stawianiu. Śmiesznie wyglądała z tymi cudami na plecach. Dwa dni szlabanu na wyjścia z domu i widać poprawę. Kaszel ciągnął się już jakiś czas. Czy to nasza wiara, czy po prostu szło już ku ozdrowieniu, nie wiem, ale wydaje się być lepiej.
Dziś miała być powtórka, ale ten tydzień mamy mocno wyjazdowy
(Ala jeździ ze mną) i rodzice odpuścili. Zasada jest taka, że nie wolno przeziębić baniek i najlepiej po ich stosowaniu nie wystawiać się na działanie wszelkiego rodzaju dziadostwa, które teraz w dużej ilości w powietrzu krąży.
A jak to dokładnie działa? Oto, co pisze producent:
"Wytworzenie w bańce podciśnienie zasysa skórę do jej wnętrza, w wyniku czego dochodzi do pęknięcia podskórnych naczyń krwionośnych i wydostania się poza nie pewnej ilości krwi (widoczny krwiak). Ta krew odbierana jest przez system obronny organizmu jako obce białko i staje się silnym bodźcem do wytworzenia dużej ilości ciał odpornościowych, które przygotowane do walki z wrogiem napotkawszy jedynie własną krew, kierują swoje siły przeciwko infekcji.
Podciśnienie, wywierając na skórę działanie mechaniczne, powoduje podrażnienie jej zakończeń nerwowych. Dzięki temu dochodzi do zwiększenia ukrwienia i poprawy zakłóconej wcześniej czynności narządu wewnętrznego, związanego ze strefą skóry, w miejscu gdzie zastosowano leczenie bańkami." Więcej informacji tutaj.
My wybraliśmy akurat te, ale na rynku jest trochę baniek do wyboru. Tacie
(po obdzwonieniu kilku aptek) udało się je kupić od ręki. Ja na razie z nich nie korzystałam, ale jak nadarzy się okazja (oby nie szybko), to chętnie skorzystam. To nic nie boli, a działa. I to, jak ogólnie wiadomo, nie od dziś.
Precz antybiole, bańki wolę! - że sobie i na koniec zrymuję ;-)
Bańki, bańki...
Po bańkach - plastry salami na plecach
(jeden gdzieś odpadł, bo były cztery).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz