Wspomnienia, cd.
Chodzę też z mamą co miesiąc do neonatologa. Pani doktor skrzętnie zapisuje co u nas słychać. Wypytuje, co i jak. Wypełnia statystyki. Czasem coś podpowie. Chodzimy więc do niej i słuchamy. Mama nie przepada za lekarzami. No, ale teraz to nie ma wyjścia, musi ze mną chodzić do specjalistów przeróżnej maści. Pani doktor któregoś razu napomknęła o Synagisie (info). Jest to taka szczepionka - przeciwciała uodparniające przed wirusem RSV (info). Dla zdrowych dzieci spotkanie z tym wirusem kończy się katarem, kaszlem, ewentualnie lekką gorączką. Dla wcześniaków oraz dzieci ze słabą odpornością to zaraz ostre zapalenie płuc. Miałam tę przyjemność spotkać się z tym wirusem. Z katarem wylądowałam na oddziale. Poszły antybiotyki itp. Jakoś udało mi się z tego wyjść. Jedna dawka tej szczepionki kosztuje 5 tys. pln, a zaleca się wziąć 5 dawek. Zasadniczo wszystkie skrajne wcześniaki dostają Synagis nieodpłatnie, refundowany przez NFZ. Ja nie miałam tego szczęścia. Urodziłam się bowiem za wcześnie (jakbym tego nie wiedziała), w tym przypadku o miesiąc. Bowiem refundacja tego leku na rok mojego urodzenia objęła tylko dzieci urodzone od 1-go maja. Wyobrażacie to sobie?!!! Na resztę dzieci zabrakło pieniędzy! Tak się złożyło, że nasza znajomość z panią neonatolog skończyła się po tym jakoś szybko. Mama stwierdziła, że z tych naszych wizyt u niej niewiele wynika i przestałyśmy tam jeździć. W sumie to dobrze, bo przynajmniej nie męczę się czekając w kolejce, w ciasnym korytarzu oczekując na wybebeszenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz