Wspomnienia, cd.
Oczy zbadane. Nadeszła więc kolej na uszy. W wypisie ze szpitala, z przesiewowego badania słuchu wyszło, że nie słyszę. Szok! Mama zawiozła mnie na badanie do prywatnego gabinetu (28 czerwca). Niestety, brak odpowiedzi, i to z obu uszu. Trzeba to jeszcze sprawdzić. Pojechałyśmy teraz na badanie do pracowni audiologicznej do szpitala (13 sierpnia). Pani ponaklejała mi na głowę jakieś czujniki, podłączyła do sprzętu i miałam zasnąć. Zasnęłam, a jakże. Dobrze, że można było na brzuszku, bo ja tylko tak lubię spać. Kiedy spałam to coś mi pikało i pikało co jakiś czas. Słyszałam, więc chyba nie jest tak źle. Po przebudzeniu dowiedziałam się, że w uchu lewym mam umiarkowany ubytek słuchu a w prawym lekki. Super, bo to daje jeszcze nadzieję na poprawę. A przynajmniej na aparat, albo protezę słuchu. Póki co, to musimy przyjechać jeszcze na kontrolę za 2-3 m-ce. Pani powiedziała, że u takich maluchów, jak ja często uszy jeszcze się rozwijają i trzeba być dobrej myśli. Umówiłyśmy się na następne spotkanie i do domu.
Termin kolejnego badania to 28 października. Jesteśmy znów. Znowu podłączanie, usypianie i badanie. Wynik...nie uwierzycie! Ucho prawe w normie a lewe - lekki niedosłuch. Mama w szoku. Jak to możliwe? Z zupełnie głuchego dziecka, prawie wszystko dobrze. Super! Tak to jest, kiedy człowiek rodzi się za wcześnie i wszystkie organy nie zdążą się ukształtować. Po prostu trzeba czasu na wszystko. Temat słuchu zostaje zamknięty. Może już nawet i lewe ucho się podciągnęło, bo ja jestem bardzo czujna i słyszę wszystko bardzo dobrze. Kiedy śpię, to wszyscy chodzą na paluszkach...żartuję. Nie jest tak źle. Daję trochę odetchnąć. Ale, prawdę mówiąc wszyscy lubią, kiedy śpię. Ciekawe czemu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz