Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

środa, 11 stycznia 2012

Wspominamy dalej.
No i zaczęło się. 
Już przed wypisem ze szpitala miałam umówioną wizytę w poradni retinopatii. Okulistka przychodząca na oddział w szpitalu bacznie kontrolowała stan moich oczu. Retinopatia postępuje w takim tempie, że trzeba być pod stałą kontrolą, aby uratować widzenie. 
W kilka dni po wypisie znalazłam się więc w poradni. W korytarzu szpitala przywitała mnie długa kolejka. Potem 5-krotne zakrapianie oczu co 15 min. i oczekiwanie w ogonku (ok. 20 dzieci) na spotkanie z panią doktor. Przyszedł czas badania. Nie było to przyjemne. Opatuloną tak, bym się nie szarpała położono mnie na przewijak. Pielęgniarka unieruchomiła mnie, a pani dr pewnym ruchem założyła mi na oko rozwierak, pogrzebała w jednym oku. Potem to samo w drugim. Wyglądało to strasznie, i tak też krzyczałam. Mama obok ledwie wysiedziała. Kiedy byłam jeszcze w poczekalni dochodziły mnie straszne odgłosy zza drzwi. Wiedziałam, że  nie czeka mnie tam nic dobrego. Dzieci wołały o pomoc. Wszyscy musieliśmy swoje wykrzyczeć. Ja też. Niestety, to nie były moje ostatnie krzyki. Okazało się, że nie jest dobrze. Choroba postępowała. Wynikiem badania było skierowanie na oddział w celu laseroterapii pierwotnie nieunaczynionej siatkówki obu oczu. 
Dnia 24 czerwca odbyła się pierwsza laseroterapia. Krótko mówiąc mieli mi przykleić siatkówkę do naczyniówki. Znieczulenie i zabieg. Na szczęście wszystko poszło dobrze i szybko wróciłam do domku. Za dwa tygodnie kontrola w poradni. Niestety przede mną jeszcze jedna laseroterapia. Mama przywiozła mnie na zabieg, ale okazało się że mam zapalenie płuc. Tak naprawdę to miałam lekki katar. Wyniki jednak potwierdziły zapalenie płuc wywołane wirusem RSV. Poszły w ruch antybiotyki. Gdy poczułam się lepiej zrobiono mi tę planowaną laseroterapię (19 lipca)  i do domu. Wreszcie. Za dwa tygodnie kontrola w poradni, potem jeszcze jedna i jeszcze jedna i tak prawie do ukończenia pierwszego roku życia. Prawie, bo potem były już kontrole co miesiąc. Ostatecznie retinopatia wyleczona. Tylko, że ja jakoś niebardzo widzę. Hmmm, nie wiem właściwie  czy widzę, czy nie widzę. Będę potrzebować teraz rehabilitacji wzroku, żeby te moje oczy jakoś ogarnąć. No i kolejnych badań.
Relaksik...gdzieś między tym wszystkim
Na spacerku.
W gondoli wózka zmieściłoby się  jeszcze  kilka  takich lalek jak ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz