Jestem, jestem.
Nie odzywałam się, bo nie jest do końca
dobrze i nie było mocy, by pisać. Moja z rurką w brzuchu dziurka dosyć
mi dokucza. Raz jest lepiej, a raz gorzej, a nawet całkiem źle. Boli
mnie i dużo ostatnio płakałam. Przyjechał do mnie pan doktor z hospicjum
i trochę pomógł. Przepisał leki i dobrał odpowiednią dawkę
środków przeciwbólowych, po czym nieco się uspokoiłam. Rana nie goi się dobrze,
wyszła ziarnina (taki rodzaj blizny wokół dziurki) i trochę się babrze.
Na szczęście idzie ku lepszemu. Można powiedzieć, że z dnia na dzień
jest nieco lepiej, ale do tego, by było całkiem dobrze, to jeszcze dużo
brakuje. Cały czas czekam na wizytę w poradni żywienia. W sumie, to
dobrze się złożyło, że mam jeszcze chwilę czasu, by tam pojechać, bo
póki co, nie nadaję się na wycieczki. Odkąd wróciłam ze szpitala siedzę w
domu i dochodzę do siebie. Jem na razie tylko domowe jedzenie przez
rurkę. Próby podania mieszanek odżywczych zbiegły się z dużym bólem
przetoki (tak fachowo nazywa się moja dziura w brzuchu) i na razie mama
mi odpuściła. Chociaż myślę, że niebawem spróbuje mi znowu coś zapodać,
bo wygląda na to, że zamiast przybierać, to jak na razie, chyba nieco spadłam
z wagi. Bardzo bym już chciała, żeby ten ból minął i żeby wszystko się
pogoiło, bym mogła zacząć szczęśliwe życie z PEGiem. Nie biorę pod
uwagę, że może być inaczej. Widać, potrzebuję trochę więcej czasu.
Przyjdzie dzień, kiedy wszystko się ponaprawia, wróci uśmiech i będzie
dobrze. Trzymajcie kciuki!
Do mojej codziennej Depakiny doszły teraz takie smakołyki |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz