Minął wrzesień, więc już jesień.
I choć pogoda dopisuje, to ja już myślę jesiennie. Na wiosnę i jesienią
właśnie, zawsze kładę się do szpitala, żeby dostać zastrzyki z botuliny.
Zbliża się kolejny termin. Co prawda, zapisana jestem na listopad, ale
na październik jestem na liście rezerwowej. Mam nadzieję, że uda mi się
dostać do szpitala z tej rezerwowej, bo wtedy mogłabym jeszcze odbyć
pełny turnus na oddziale rehabilitacyjnym i zakończyć go do świąt. Tak
więc, choć dopiero co ruszył październik, ja już myślę o grudniu. Czy
się wszystko uda? Czy plan wypali? Poprzednia botulina już dawno
rozeszła się po kościach, a właściwie mięśniach. Muszę przyznać, że wiosenno - letnia rehabilitacja bardzo dużo mi dała. Udało się mnie trochę
wyprostować. Leciałam już nieco na prawo w skoliozę. Teraz jeszcze też
mam tendencję do obsuwania się w tę stronę, ale na szczęście daję się
wyprostować i jakoś trzymam plecy. Moje podwichnięte biodra nawet mocno mi nie dokuczają.
Dodatkowe pół godziny fizjoterapii, którą mi zafundowali w ośrodku, to naprawdę super układ. Nie dziwcie się, że ciągle mówię o ćwiczeniach. To jedyne, co
może utrzymać mnie w dobrej kondycji. Nie ma dla mnie nic lepszego.
Mogę jedynie ćwiczyć, a właściwie dzielnie znosić wszelkie zabiegi
rehabilitacyjne. Czym więcej będę ćwiczyć, tym dłużej zachowam proste
plecy i tym łatwiej będzie mi się wyprostować. Mój pionizator Kotek
świetnie mi w tym pomaga. Potrafię już postać w nim dłuższą chwilę bez
marudzenia. Trochę się wtedy nudzę, ale dla moich pleców i bioder to
wybawienie, więc jestem dzielna i stoję. Ćwiczenia to moje życie. Bez nich moje spastyczne ciałko
wyglądałoby strasznie. Prawdopodobnie byłabym powyginana na wszystkie
strony. Widziałam ja już takie dzieci. Może nie w moim wieku, ale
widziałam. Właśnie teraz, kiedy jeszcze jestem mała i plastyczna, a moje mięśnie
są odprowadzalne, muszę zadbać o to, żeby kiedyś nie cierpieć z powodu
przykurczów. Na silną spastyczność nie ma mocnych. Kiedy się nie
ćwiczy, mięśnie się kurczą i nie można np. zgiąć czy wyprostować ręki lub nogi. Na którymś turnusie widziałam pewnego chłopaka, który był
tak strasznie powykręcany, że nie mógł zgiąć nóg w kolanach, tylko leżał
na takim specjalnym wózku. Nie mieścił się nawet do windy. Miał chyba z 18 lat i był bardzo duży. Jego tata, żeby móc go przewozić, kupił starą
karetkę, aby chłopak bezpiecznie mógł jeździć w pozycji leżącej. To
spotkanie zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Naprawdę dało nam wszystkim dużo do
myślenia. Więc myślimy i robimy wszystko, bym jak najdłużej
była w dobrej kondycji. Wszyscy, z którymi obcuję mają na uwadze to,
żebym była prosta, zginała się tam, gdzie się powinnam zginać i
prostowała tam, gdzie trzeba. Inaczej będzie bardzo źle. Zatem czekam niecierpliwie na
kolejną dawkę luzu w postaci botuliny. A tak swoją drogą ciekawe, jak długo można przyjmować tę toksynę? Hmmm, ciekawe...
Mój jesienny turnus wyjazdowy mama przesunęła na wiosnę, bo teraz już pustki na subkoncie i nie ma za co jechać. Może uda mi się załapać na ten stacjonarny (szpitalny). Trzeba się tu i tam przypomnieć, więc zaczynamy działać.
Zapraszam na moją
ZRZUTKĘ. Można wpłacać jeszcze do końca miesiąca. Kto może, niech wspomoże. Obiecuję, że pieniążki w czyn przekuję!
Dziękuję!
|
Na niebie Hanki malowanki |