Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

wtorek, 30 grudnia 2014

Święta, święta i po świętach. Jak zwykle się nie nudziłam. Tuż przed Wigilią odwiedził nas fajny wujek z nową ciocią. Wszyscy dobrze znali tego wujka, oprócz mnie. Jak wiadomo, goście nawiedzają nas ostatnimi czasy dość rzadko, a T. był poprzednio ponad pięć lat temu. O mnie wtedy jeszcze nikt nie nie myślał. Oglądaliśmy stare zdjęcia z tamtej wizyty. Wujek przyjechał wówczas z wielkim latawcem (lotnią) i bardzo szybko biegał po naszej łące chcąc się koniecznie wzbić ponad nią. Wesoło było wtedy. I teraz też. T. przywiózł razem z prezentami bardzo fajną ciocię. Kiedyś, tak jak mnie, nie znał K. (chyba) i poprzednim razem jej nie było. Wszyscy, nie tylko ja, mogliśmy ją poznać. Miło było posiedzieć wieczorem, pogawędzić i posłuchać, co tam w wielkim świecie. Tak, bo jak ktoś jedzie z jednej stolicy do drugiej, to to jest naprawdę wielki świat. Zapraszali nas do siebie. Jednak taka idea, żeby ich odwiedzić, to duża sprawa. Do przemyślenia, bo propozycja jest naprawdę kusząca. Zastanawiam się, czy udało by mi się załapać na taką podróż. To by była chyba wycieczka życia. Temat, póki co, został odłożony na później, ale na pewno do niego wrócimy. Lubię takie wizyty, jak ta. Witanie nieoczekiwanych (tzn tak długo oczekiwanych, że niemal zapomnianych) gości to fajna sprawa. Rano dowiedzieliśmy się, że do nas wpadną, a wieczorem już byli. Jako, że to świąteczny czas, posiedziałam trochę dłużej tego wieczoru, a potem ładnie poszłam spać. Wujek planował chyba od dawna te odwiedziny, bo przywiózł nam maskotki z igrzysk w Londynie. Mam więc teraz dwóch jedookich towarzyszy. Bardzo mi przykro, że nie mogę się nimi pobawić, bo to naprawdę ciekawe istoty. Goście, jak niespodziewanie przyjechali, tak szybko odjechali. Ale w te Święta to nie byli nasi jedyni przybysze. Była też babcia. I było bardzo fajnie. Babcia, jak to babcia, lubi sobie pogadać i lubi się bawić z dziećmi, więc było wesoło. Babcia mnie co chwilę rozśmieszała, a ja rechotałam tak, że nie raz musiała to przerywać mama. Kiedy mocno się śmieję, to często się zapowietrzam i bywa, że kończy się to straszną czkawką. A czkawki nie lubię. Nikt nie lubi, kiedy się męczę i nie ma na to rady. Z czkawką, czy bez, Święta minęły w bardzo miłym nastroju. Była choinka, były prezenty. Pośpiewaliśmy kolędy (Ala nawet nam przygrywała na pianinku). Pojadłam rybek. I juz po Świętach. Zostały prezenty i miłe wspomnienia. Babcia już w swoim mieszkanku, goście gdzieś tam w drodze, a przede mną kolejny nowy rok. Co przyniesie? Mam nadzieję, że same dobra, że ominą mnie nowe przykre niespodzianki. Wszystko, co złe niech się schowa głęboko i nie pokazuje. Nikomu. Bardzo bym chciała, żeby każdy, kogo znam, nie musiał się martwić, żeby wszyscy byli szczęśliwi i zadowoleni z tego, co ich spotyka. Niech tak się stanie, kiedy 2015 nastanie!
Nowa para oczu w moim towarzystwie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz