Przygotowania do turnusu idą pełną parą. Pomocnicy - mamy zmiennicy już
zaklepani. Czekamy na pierwszego gościa. Kiedy mamy nie ma w domu, potrzebna jest jakaś pomoc. Trzeba
przecież ugotować i posprzątać. A tata całymi dniami jest w pracy. Tym
razem zabieram mamę ze sobą, na wyłączność na dwa tygodnie. Mam plan solidnie poćwiczyć. Lubię ćwiczyć. Choć nie zawsze jest przyjemnie w
trakcie, to po czuję się naprawdę fajnie. Niedawno byłam
na konsultacji u pani neurolog i ona pochwaliła mnie za to, jak jestem
fajnie rozćwiczona. Widuję się z nią średnio co pół roku przy okazji
botuliny. Przede mną czwarty ostrzyk, więc pani doktor widzi, jak się zmieniam. Byliśmy po skierowanie na oddział
rehabilitacji, bo musimy się ustawić w kolejkę, żeby zaraz po botulinie
znowu dobrze rozruszać moje spastyczne mięśnie. Muszę tak ćwiczyć i ćwiczyć
nieustannie. Niestety. Nie mogę przestać, bo wtedy spastyka nie da mi
żyć. Jak tylko mam jakąś chwilę przerwy w rehabilitacji, to zaraz robię
się spięta. Wtedy nie jest przyjemnie. Ani mi, ani komuś, kto przy mnie
jest. Robię się sztywna i ciężko ze mną cokolwiek zdziałać. Zmiana
pieluszki na przykład jest nie lada wyzwaniem. Nogi się krzyżują i trudno się do
mnie dobrać. Że o bólu nie ćwiczonych mięśni nie wspomnę. Dlatego tak dużo ćwiczę i chyba nigdy nie przestanę.
Obecnie szukam kogoś, kto wziął by się za moje tkanki miękkie oraz
porozciągał by moje powięzi. Nie wiecie, że macie takie coś w sobie? Też
nie wiedziałam. Dowiedziałam się o tym rok temu na turnusie. Co to takiego, te powięzi:
link i nieco bardziej fachowo:
link.
No i właśnie przydałby mi się taki spec, żeby te moje napięte mięśnie i
powięzi rozluźnił. Znacie może jakiegoś magika CHIROPRAKTYKA z Wrocławia
lub okolic? Zaczynam rekonesans. Po powrocie z turnusu, musimy się ostro wziąć za ten temat. Na turnusach, to moje jedne z ulubionych zajęć.
Nawet nie płaczę, choć jest średnio miło. Ulga, jaka się pojawia po
takich ćwiczeniach jest warta chwili bólu. Szczęśliwie, już za chwileczkę pomęczy mnie jakiś chiromagik. Dobra, idę się dalej pakować. Pa!
|
Cudawianki w jesienne poranki |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz