Po ostrzyku czuję się całkiem fajnie. Fizjoterapeutki są zachwycone. Moje mięśnie zrobiły się luźniejsze. Jak się mnie złapie za nogę, to nie jest to już twardy kołek, ale normalna noga w dotyku. Poprzednie kłucia miałam w inne partie mięśni i nie było takiego efektu. Teraz mam zupełnie inne nogi. Ręce też mam fajne. Mama jest też zadowolona, bo łatwiej jest mnie teraz ubierać. Musicie wiedzieć, że to nie prosta sprawa ubrać spastyka. Dotąd przy ubieraniu nogi miałam zawsze, jak twarde i skrzyżowane kłody, a ręce podkulone i ściśnięte w pięści. Żeby założyć body czy bluzkę mama musiała mi je na siłę prostować. Do założenia rajstop czy spodni trzeba było "łamać" nogi w kolanach. Teraz jest dużo łatwiej. Swobodnie poddaję się zabiegom. Nie jest tak, że jestem teraz zupełnie wiotka, ale jest luźniej i jest nam łatwiej. Szkoda tylko, że te zastrzyki działają tak krótko. Najlepszy efekt jest przez miesiąc do trzech, a potem spastyka znowu narasta. Fundusz refunduje dwa takie zabiegi w roku, a ja myślę, że dla mnie dobrze by było, gdybym dostała minimum trzy. Zastanawiałam się z mamą, czemu tak jest i doszłyśmy do wniosku, że to może mieć coś wspólnego z toksycznością botuliny. Być może jest tak, że po prostu nie można podawać jej częściej. O skutkach ubocznych niewiele się można dowiedzieć. Prawdopodobnie przy prawidłowym stosowaniu są one na tyle niegroźne, że ich po prostu nie odnotowują. Trudno, dobrze że mogę dostać choć tyle. Teraz musimy przekonać rehabilitantów, żeby mi nie odpuszczali i wykorzystać ten najlepszy czas, by wyćwiczyć, co jest do wyćwiczenia. Muszę wreszcie stanąć na nogi!
Ortezy dopasowane, nogi wyluzowane - niedługo stanę!
Oby...
...
W niedzielę mieliśmy imprezę urodzinową mojej siorki Alki.
Wszystkiego najlepszego Alutku!
Takiego smakołyka mama ulepiła |
Ale o tym następnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz