Moje pierwsze Jasełka za mną. Dobrze, że była ze mną mama, bo było dosyć
głośno i nie wiem, czy bez mamy dała bym radę. A tak, to nawet kwartet
saksofonowy nie był mi straszny. Jak chłopaki zadęli w te swoje instrumenty, to się
lekko wystraszyłam, a potem mi się nawet podobało. Grali kolędy.
Ciekawie to brzmiało. Było krótkie przedstawienie, kolędowanie i na
koniec poczęstunek dla rodziców. To było moje pierwsze wspólne z mamą
wydarzenie w ośrodku. Mamie się podobało, chociaż ja nie miałam żadnej
roli. Mi się też podobało, ale to (przyznam szczerze) zasługa głównie
mamy. Kiedy jestem na podobnych wydarzeniach z moimi paniami, to nie
jestem taka spokojna. Pani Kasia była zdziwiona, że mnie nie było
słychać (tzn, że nie ryczałam). No cóż, mama to mama. Nikt jej nie
potrafi zastąpić. Po całym tym wydarzeniu mam jedną refleksję. Wiecie,
że to moje przedszkole, to nie jest zwykłe przedszkole (ja je tylko tak
nazywam), lecz ośrodek dla dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym. Nie
są to dzieci z lekką niepełnosprawnością, lecz zwykle przypadki
sprzężone (podobnie, jak ja). Możecie sobie wyobrazić, jak wyglądają moi koledzy i
koleżanki. I jak się zachowują. Mimo to, była na sali wielka radość i
dużo uczucia. Pomijam, że to było spotkanie przedświąteczne (choć pewnie
to jakoś uduchowiło co poniektórych). Kiedy się rozejrzałyśmy po sali,
każdy rodzic tam obecny był szczęśliwy, że może być tu i teraz ze swoim
dzieckiem. Nieważne, jakie ono jest. Być, tak po prostu. Razem z nim
czynnie uczestniczyć w tym wydarzeniu. Wiem, że nie każde dziecko miało
przy sobie rodzica, ale nie wątpię, że jeśli tylko by mogli, to na pewno
chcieliby tam z nim być. Rodzice chorych dzieci, to nie są zwyczajni
rodzice. Są niezwykli, jak ich dzieci. Radość, jaka maluje się na ich
twarzach, widząc szczęśliwe swoje chore dzieci, jest czymś
niespotykanym. Naprawdę. Przecież kiedy śmieje się dziecko, to śmieje
się cały świat. A kiedy śmieje się chore dziecko, to chyba radość
ogarnia cały wszechświat. Oby takich szczęśliwych chwil w życiu
niezwykłych dzieci i ich rodziców nie brakowało. Amen.
Strony
Witamy!
Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz