Wieczorem mama z Alą były na spotkaniu ze Świętym Mikołajem. Tak, pojawił się już u nas w parafii (pod jego zresztą wezwaniem). Wyglądał, jak prawdziwy Święty, nie ten w czerwonym kubraku, jak z reklamy. Rozdawał prezenty dzieciom. Dziewczyny przyniosły paczkę i zamarznięte nosy. W kościele było zimno, ale na zewnątrz, to już zupełna masakra. Nadlatuje do nas orkan. Ksawery się nazywa. Ładnie go nazwali. Ładnie też wieje. Ledwie mama z Alą dały radę samochód otworzyć. Ja się nawet zastanawiam, czy ten cały Ksawery, to nie wpływa jakoś na moje marne, od wczoraj, samopoczucie. Dziś cały dzień się darłam, było mi strasznie źle. Nie wiem, co będzie jutro. Bo właśnie jutro podobno ten huragan ma pokazać najlepiej, co potrafi. No, a jutro też Święty ma odwiedzić nasze przedszkole. Kurka wodna, czy nie mogli się chłopaki jakoś inaczej ustawić? Musieli tak na kupę? Jutro zatem spotkanie na szczycie. Mikołaj z Ksawerym spotkają się na pewno. Nie wiem tylko, czy do nich dołączę. Szkoda by było, gdyby mnie to ominęło, bo nie miałam jeszcze przyjemności spotkać się z żadnym Świętym.
Na dziś tyle. Życzę sobie i Wam również, spokojnej nocy.
A jutro? Się zobaczy, jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz