We wtorek skończył się mój pierwszy turnus rehabilitacyjny. Muszę przyznać, że dali mi tam ostro w kość. Jak rano zaprzęgli mnie na konia, tak orali prawie bez przerwy (10 minutowe były tylko - na zmianę salki) do obiadu. Jest dużo do opowiadania i ciężko ogarnąć. Dobrze, że mama pisała pamiętnik, to niebawem dowiecie się, jak wygląda rehabilitacja na turnusie. Wyćwiczyli mnie na wszystkie strony, ale było fajnie. Trochę orania, trochę relaksu. Tego pierwszego jednak, jak dla mnie, za dużo. Zwykle po zajęciach byłam tak zmęczona, że nie w głowie mi były zabawy, lecz spanko. Teraz sobie odsypiam i odpoczywam. Muszę się przestawić na mój normalny rozkład jazdy.
Mam już też fotelik samochodowy, na który czekałam. Co prawda przyszedł po moim powrocie, ale już wreszcie jest. Niebawem moja pierwsza w nim podróż na rehabilitację. Foto wkrótce. Cała reszta też.
Brzydkie (?) kaczątko |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz