"Czekamy, czekamy...czekamy, czekamy na sygnał z centrali..."
Już, już miałyśmy iść do szpitala, ale okazało się, że jednak jeszcze nie teraz. Musimy trochę poczekać, aż u taty się w pracy robota uspokoi. Tak to działa, bo jak mama ze mną się położy, to tata będzie musiał ogarnąć Alkę i całą resztę. A do tego musi mieć spokojną głowę. Na razie głowa duża.
U mnie tak jest. Wszystko powoli. Na wszystko muszę czekać. Cierpliwie. A propos oczekiwania, to aktualnie czekam na kombinezon Thera Togs. Staramy się o dofinansowanie z NFZ-tu. Papiery złożone w połowie lutego, a szacowna komisja ma się zebrać pod koniec marca. Więc czekamy. Miło by było już mieć to ustrojstwo, ale może uda się zrefundować w 100% . Częściowo właśnie z NFZ a częściowo z Fundacji, z mojego subkonta. W tym miejscu chciałabym podziękować wszystkim, którzy wpłacili dla mnie pieniążki. To dzięki WAM już niedługo (mam nadzieję) będę mieć kombinezon. A przyda mi się na pewno. Bo musicie wiedzieć, że moja rehabilitantka od Bobathów jest zachwycona tym, jak ładnie ćwiczę i zaczynam trzymać głowę. Co chwilę na rehabilitacji słyszę "super, Hanka, super!". Ten kombinezon mnie wzmocni i wtedy będę mogła sama siedzieć. Zastanawiające, jak taka prosta czynność - siedzenie - może być trudna do ogarnięcia. Gdyby nie to, że jest mi tak trudno to opanować, przez myśl by mi to nie przeszło. Kiedy mama widzi siedzące maluchy to marzy, by mnie kiedyś taką zobaczyć. A najbardziej to wszyscy by chcieli, żebym zaczęła chodzić. Bo jak to ostatnio powiedziała moja rehabilitantka do mamy "Hanka będzie może kiedyś ważyć 50 kilo. I co wtedy? Jak pani będzie ją dźwigać?" Szczerze powiedziawszy, to ani ja, ani mama nie potrafimy sobie tego wyobrazić.