No i mamy jesień. Szaro, buro i ponuro. A do tego pada deszcz. I
zimnica.
Albo słońce. I zimnica. Czekać tylko, kiedy spadnie śnieg. Podobno już gdzieś się pojawił. Brrr!
Jest jednak światełko w tym zimnym tunelu. Moja Fundacja
zaczęła księgować zeszłoroczny 1%. Potrwa to trochę, więc muszę uzbroić
się w cierpliwość, żeby poznać końcowy efekt.
Wszystkim, którzy zasilili
moje subkonto bardzo, bardzo dziękuję!
Minęło już pół roku od
ostatniej botuliny. Kilka dni temu zadzwonił telefon i pani doktor oznajmiła
mamie, że zwolniło się miejsce i niedługo dostanę kolejną dawkę. Planowy
termin miałam mieć dopiero na styczeń. Kiedy się zapisywałam w maju, to
kalendarz na jesień był już pełen pacjentów i na wcześniej nie było
miejsc. Cudownie, że moja kochana pani doktor o mnie pamięta. Teraz
jeszcze musimy zorganizować jakiś turnus, bo nic na teraz nie było
zaklepane, a przecież po podaniu botuliny koniecznie będę musiała rozćwiczyć ostrzyknięte
mięśnie. Eh, żeby się tylko udało.
Trzymajcie się ciepło i zdrowo!