Witamy!

Oto blog Hani.
Chcielibyśmy przedstawić na nim historię życia naszej małej Hanki-niespodzianki.
Małej, bo Hana urodziła się jako wcześniak, z wagą zaledwie 750 gramów.
Wciąż jest mała. I tak już chyba zostanie.
Hania nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, walczy z mózgowym porażeniem dziecięcym, padaczką i wieloma innymi konsekwencjami przedwczesnego pojawienia się na świecie.
Walczy dzielnie.
Zobacz, co u Hani i wokół niej.
Zapraszamy!
Mama i cała reszta

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 1 lutego 2016

Ufff, wreszcie ferie. Trochę odpocznę. Styczniowy maraton bardzo mnie zmęczył. Najgorzej jest rano, kiedy muszę wcześnie wstać i wieczorem, gdy chciałabym już iść spać, a reszta rodzinki jeszcze rozrabia. W dzień niestety już nie ucinam sobie słodkich drzemek. Jedynie w weekendy rano mogę trochę dłużej pospać, póki reszta nie powstaje. Nie jest lekko. Przez najbliższe dwa tygodnie będę mogła odespać zaległości. Nie pamiętam, czy się już chwaliłam, ale raz w tygodniu wracam po zajęciach do domu gminnym busem. Przyznam, że to nie to samo, co powroty z mamą. Najgorsze jest to, że niełatwo jest mnie zainstalować w foteliku. Za pierwszymi razami strasznie kiepsko mi się jechało, bo mnie źle przypinali do fotelika. Dopiero po solidnym instruktażu mamy udało się jakoś wygodnie usiąść. Na szczęście po zajęciach usadawia mnie w busie moja pani Asia i mama jej zawsze rano przypomina co i jak. Wsiadanie do fotelika, niby taka zwykła sprawa, ale nie w moim przypadku. Jak to mówią, jestem obwodowo spastyczna, a centralnie wiotka. Znaczy to tyle, że ręce i nogi mam bardzo mocno spięte, a plecy i głowa mi lecą do przodu. Niełatwo ogarnąć ciało w takim układzie. Ani mi, ani komuś z boku. Mama, wiadomo, ma wprawę i kiedy ona mnie sadza, to jestem wyprostowana. Przynajmniej na starcie. Mam nadzieję, że z każdym kolejnym powrotem busem będzie coraz lepiej, bo jadę całe półtorej godziny. Lubię jeździć, ale wygodnie. Mimo, że ostatnie jazdy były nawet nie najgorsze, to po powrocie bywam bardzo zmęczona. Niełatwe to życie. Myślę, że gdybym jeździła busem codziennie, to wtedy bym się szybko przyzwyczaiła. Jednak póki co, zostajemy przy takim układzie. Może od nowego roku szkolnego coś się zmieni. Na razie, mimo zmiany przewoźnika, nie ma na to widoków. No, wystarczy już biadolenia. Trzeba się cieszyć z nadchodzącej laby. Muszę się dobrze teraz wyspać i zbierać siły, by dalej dzielnie walczyć.
A walka się szykuje ostra. Przede mną wizyta u ortopedy w Otwocku. Aktualnie jestem w trakcie umawiania wizyty. W lutym ponownie będziemy się prosić o termin (na maj), bo jak na tę chwilę podobno na wcześniej miejsc brak. No więc, jak się uda zarejestrować, to będzie majowy maraton: ortopeda, botulina i turnus w szpitalu. Taki to piękny mam plan. Oby tylko terminy się nie nakładały. Z botuliną to nigdy nie wiadomo. Dzwonią zwykle tydzień wcześniej i się jedzie. Trzeba być do tego jeszcze zdrowym, bez katarów itp. Zatem trzymajmy się zdrowo. I oby do przodu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz